Rada nadzorcza Polskich Linii Lotniczych LOT rozstrzygnęła ogłoszony w połowie lipca
konkurs na prezesa spółki. Jak dowiedzieliśmy się w środę (28 sierpnia) na kolejną kadencję wybrany został
Rafał Milczarski. Nie wiemy, jak będą wyglądały najbliższe lata Milczarskiego na stanowisku szefa LOT-u, możemy jednak pokusić się o podsumowanie jego dotychczasowej prezesury.
Miliony nowych pasażerów
Okres prezesury Milczarskiego to czas znaczącego wzrostu liczby pasażerów oraz zmian strukturalnych na krajowym rynku lotniczym. Warto przypomnieć, że w roku 2015 z usług LOT skorzystało 4,3 mln podróżnych, a przewoźnik dysponował wówczas flotą złożoną z 41 samolotów. W roku 2018
było to już 8,8 mln pasażerów, zaś w tym roku
LOT zamierza przekroczyć barierę 10 mln klientów.
W październiku 2018, kilka miesięcy po ogłoszeniu planu, do życia powołana została Polska Grupa Lotnicza (PGL), na czele której czele stanął prezes LOT. W skład PGL weszły najważniejsze firmy z branży lotniczej, znajdujące się w portfelu Skarbu Państwa, czyli oprócz samego LOT, LOT AMS oraz LS Airport Services. W tym samym roku ogłoszono też pierwszą inwestycję realizowaną przez PGL, czyli budowę
centrum serwisowego dla samolotów pasażerskich na terenie Portu Lotniczego Rzeszów-Jasionka.
– Kadencji Milczarskiego nie da się ocenić jednoznacznie. Z jednej strony, za jego zarządu LOT rozwija się w tempie bezprecedensowym. Choć ramy strategii Milczarski odziedziczył po poprzednikach, to on wpadł na pomysł uruchomienia połączeń z Budapesztu, wzmocnił pozycję LOT-u w całym regionie, przeprowadził liczne inwestycje flotowe, w tym m.in. w boeingi 787-9, MAX-y (za których uziemienie nie można obwiniać LOT-u) oraz nowe samoloty regionalne – podkreśla Dominik Sipiński, analityk ch-aviation i Polityki Insight. Z drugiej strony mieliśmy problemy związane ze strajkiem.
W cieniu strajku
– Największym problemem jego kadencji było załamanie współpracy między dużą grupą pracowników a zarządem linii, które w końcu doprowadziło do strajku. Jego metoda zarządzania i przywiązania do neoliberalnych wartości ma swoje plusy w państwowej i skostniałej firmie, ale jest też źródłem szkodliwych dla firmy konfliktów – zauważa Sipiński.
W październiku 2018 roku konflikt pomiędzy częścią pracowników LOT a prezesem spółki osiągnął apogeum i przerodził się w trwającą
do końca listopada akcję strajkową. Spółka ratowała się wynajmowaniem dodatkowych samolotów – akcja protestacyjna wymusiła odwołanie części lotów, ale funkcjonowanie przewoźnika nie zostało sparaliżowane. Prowadzone od listopada negocjacje trwały jeszcze wiele tygodni i dopiero na początku tego roku rada nadzorcza LOT zaakceptowała warunki porozumienia dotyczące nowego regulaminu wynagradzania pracowników.
W czasie strajku nieustępliwa postawa prezesa Milczarskiego wzbudziła wiele negatywnych komentarzy, a przedstawiciele strony związkowej do tej pory nie darzą prezesa sympatią. Niezwykle aktywny w czasie strajku Piotr Szumlewicz, tuż po pojawieniu się informacji o końcu kadencji napisał na Twttierze: „Prezes PLL LOT, Rafał Milczarski traci stanowisko! Szkoda, że tak późno. Żegnam bez żalu. Teraz czas na dymisję szefa Państwowych Portów Lotniczych, Mariusza Szpikowskiego”. Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego zareagował podobnie: „Żegnamy prezesa, który zwolnił 67 pracowników za udział w legalnym strajku. Z Bogiem panie Milczarski. Nie będzie nam pana brakowało!”
– Rafał Milczarski często jest i będzie oceniany na skróty,
przez pryzmat strajku części pracowników w 2018 r. Rzeczywiście zabrakło mu wyczucia sytuacji i protest niepotrzebnie rozlewał się przez zbyt wiele dni – dodaje Adrian Furgalski, członek zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Promocja CPK
Prezes LOT jest jednym z największych orędowników CPK.
Wielokrotnie podkreślał, że bez szybkiego rozwoju narodowego przewoźnika myślenie o nowym porcie lotniczym i nowej wizji krajowego transportu nie byłoby możliwe. – Milczarski odgrywa też ważną rolę w promowaniu idei budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego oraz konsolidacji państwowej branży lotniczej w ramach Polskiej Grupy Lotniczej, jest bardzo skuteczny w realizowaniu założeń i dobrze wykorzystuje panującą na rynku koniunkturę – mówi Sipiński.
– Dotychczasową współpracę z prezesem Rafałem Milczarskim oceniam jako bardzo dobrą, merytoryczną, partnerską i nastawioną na sukces CPK. LOT, podobnie jak PKP Intercity, ma status partnera strategicznego CPK, a powód jest oczywisty: bez silnych narodowych przewoźników ten wielki infrastrukturalny projekt nie miałby mocnych podstaw. Jako inżynier lubię mówić o liczbach, a te bardzo dobrze świadczą o spółce LOT. W ciągu czterech lat przewoźnik zwiększył liczbę pasażerów z 4 do prawie 9 mln rocznie, wywindował liczbę połączeń z 40 do ponad 110, rozbudował flotę z 45 do 85 samolotów i zwiększył roczne obroty z 3 do 6 mld zł, wypracowując przy tym znaczący zysk – wylicza Piotr Malepszak, p.o. prezesa CPK. Dodaje przy tym, że w warunkach rosnącego ruchu Lotnisko Chopina nie spełnia już standardów lotniska przesiadkowego. Z wyliczeń PPL, przy obecnym tempie rozwoju LOT-u i innych przewoźników za 10 lat Lotnisko Chopina nie będzie w stanie obsłużyć ok. 10 mln pasażerów, którzy będą chcieli stąd latać. Można powiedzieć, że dla dynamicznie rosnącego przewoźnika Lotnisko Chopina jest jak krępujące ruchy zbyt ciasne ubranie
– W ramach dotychczasowych działań przygotowaliśmy wstępną koncepcję portu lotniczego, przeprowadziliśmy konsultacje strategiczne z partnerami branżowymi, podzieliliśmy inwestycje w ramach Programu Kolejowego CPK miedzy CPK i PKP PLK, rozpoczęliśmy regionalne konsultacje strategiczne dotyczące przebiegu „igreka” i powołaliśmy Radę Społeczną do dialogu z mieszkańcami. W tym tygodniu CPK we współpracy z IATA rozpoczyna konsultacje z przewoźnikami , także z LOT-em, w ramach Komitetu Konsultacyjnego (ACC). Przed nami kolejne istotne zadania, np. pierwsze przetargi kolejowe, wybór partnera strategicznego dla części lotniskowej projektu i zlecenie master planu. Cieszę się, że naszym lotniczym partnerem w tym przedsięwzięciu jest LOT kierowany przez Rafała Milczarskiego – podkreśla przedstawiciel CPK.
Nowa strategia i nowe wyzwania
Obecnie największym problemem LOT-u są kwestie flotowe. Nieustające problemy z silnikami Dreamlinerów oraz uziemione MAX-y uniemożliwiają przewoźnikowi sprawne działania i zmuszają go do tymczasowych rozwiązań. Poradzenie sobie z nimi, bo rozwiązanie jest po stronie producenta, będzie pierwszym i największym wyzwaniem dla nowego prezesa. Później przyjdzie czas na nową strategię. – LOT za kadencji Milczarskiego stał się też zakładnikiem własnego sukcesu – bardzo szybkie tempo rozwoju może zostać zweryfikowane w przypadku rynkowego kryzysu i trudno ocenić, na ile LOT jest na to przygotowany – dodaje Sipiński.
– Z punktu widzenia założonych celów, strategia LOT, w dużej mierze będąca kontynuacją tej sprzed 2016 roku, została zrealizowana. Warto zaznaczyć, że
rynek Europy Środkowo-Wschodniej jest wciąż rynkiem ubogim i goniącym wskaźniki podróży lotniczych Europy Zachodniej, dlatego rentowność wzrostu LOT jest być może w stosunku do przychodów na nie zadowalającym wszystkich poziomie, ale biorąc pod uwagę otoczenie konkurencyjne jest to wg mnie poziom optymalny do osiągnięcia. Może być to jednak problematyczne w kontekście dalszego rozwoju floty i kierunków, a zwłaszcza pola ekspansji –
choćby w kontekście mocno rozwijającego się rynku azjatyckiego – będą najciekawszym fragmentem nowego planu działań do 2027, który już przecież pod wodzą Milczarskiego jest na końcowym etapie opracowania – podsumowuje Furgalski.