Podczas gdy wszystko wskazuje na to, że europejskiemu producentowi samolotów, Airbusowi, udało się wyjść obronną ręką ze sprawy o korupcję, ciemne chmury zbierają się nad Grupą AirAsia. Wszystko przez zarzuty, które ujrzały światło dzienne w postępowaniu.
Ubiegły tydzień przyniósł Airbusowi pozytywną i długo wyczekiwaną wiadomość o tym, że producent będzie mógł odłożyć do historii swoje problemy wynikające z trwającego postępowania o korupcję.
Proces o korupcję w firmie trwał ponad trzy lata. W ubiegłym tygodniu Airbus poinformował w oficjalnym komunikacie, że udało się mu podpisać ugodę z rządem Francji, Wielkiej Brytanii i USA. Producent musiał jednak zapłacić grzywnę w wysokości około 4 mld dolarów. Umowa, uważana przez ekspertów antykorupcyjnych za największą w historii w sprawie przekupstwa, kończy kryzys, który doprowadził do gruntownego przeglądu zarządzania. Zawarte porozumienie pozwoli Airbusowi uniknąć zarzutów kryminalnych, które groziłyby zakazaniem firmie zawierania kontraktów publicznych w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej.
Zamówienie AirAsia w zamian za gratyfikację Airbusa? W 2016 roku sprawę przeciwko Airbusowi wytoczył brytyjski Serious Fraud Office (Biuro ds. Poważnych Nadużyć Finansowych) oraz francuski odpowiednik tego organu. Chodziło o nieprawidłowości w sektorze lotnictwa cywilnego i próbę korupcji. Po dwóch latach rządy Francji i Wielkiej Brytanii wstrzymały linię preferencyjnego kredytowania eksportowego dla Airbusa, czyli mechanizm wspierania rodzimych firm przy podboju zagranicznych rynków. Stany Zjednoczone z kolei zarzuciły producentowi, że ten złamał przepisy handlowe na linii Francja – USA.
Na liście zarzutów Serious Fraud Office figuruje historia sprzedaży samolotów największej lotniczej grupie niskokosztowej z Azji, AirAsia. Brytyjski urząd sugeruje, że Airbus uzyskał zamówienie grupy na 180 maszyn, później zredukowane do 135 samolotów, po tym gdy zapłacił jej dwóm przedstawicielom 50 mln dolarów łapówki - 20 mln za zamówienia airbusów z rodziny A320 oraz 30 mln za zamówienie airbusów z rodziny A330.
AirAsia dementuje, ceny akcji spadają
Choć sam Airbus wyszedł z toczącego się postępowania obronną ręką, to upublicznienie zarzutów w świeżo zamkniętym postępowaniu postępowaniu przeciwko europejskiemu producentowi, poważnie nadwątliło pozycję Grupy AirAsia. Na poniedziałkowym notowaniu (03.02.2020.), ceny akcji malezyjskiej Grupy AirAsia spadły aż o 10 proc. Jeszcze większe, 12 proc. spadki odnotowały akcje AirAsia X.
Nerwowe reakcje inwestorów nie są przypadkowe - w sobotę (01.02.2020.) Latheefa Koya, naczelna komisarz Komisji Antykorupcyjnej Malezji ogłosiła, że jest w kontakcie z brytyjskim Biurem ds. Poważnych Nadużyć Finansowych i nie wykluczone, że Komisja podejmie własne postępowanie w sprawie domniemanej korupcji.
AirAsia stanowczo odrzuca zarzuty brytyjskiego urzędu- Władze AirAsia rygorystycznie negocjowały w interesie firmy i przez cały czas działały w dobrej wierze - czytamy w oświadczeniu firmy. Grupa zapowiada także, że będzie ściśle współpracować z malezyjskim urzędem antykorupcyjnym i innymi władzami w celu wyjaśnienia sprawy.
Kolejny kłopot FernandesaNajnowsze postępowanie, to już kolejny skandal korupcyjny, przy którym wymieniana jest marka AirAsia. Tony Fernandes, założyciel linii lotniczych, ma zeznawać w toczącym się procesie w Indiach, gdzie oskarżany jest o to, że płacił lokalnym politykom w celu forsowania rozwiązań prawnych sprzyjających AirAsia India. Spółka wielokrotnie zaprzeczała zarzutom.
Poprzedni, 10 proc. spadek cen akcji, AirAsia zanotowała w maju 2018 r., po tym gdy Fernandes publicznie przeprosił za publiczne popieranie Najiba Razaka w wyborach prezydenckich, których nieoczekiwanym zwycięzcą okazał się dawny lider kraju, Mahathir Mohamad, konkurent polityczny Razaka.