Australijski przewoźnik chce odroczyć dostawę 12 samolotów z rodziny A350. Powód? Jak nietrudno się domyślić – koronawirus. Linia twierdzi, że jak wszyscy nie jest pewna swoich przyszłych wyników finansowych. W związku z tym Qantas nie chce podejmować „niemądrych decyzji”.
Przewoźnik z Antypodów boryka się ze skutkami epidemii wirusa z Wuhan oficjalnie zwanego COVID-2019. Uziemiono większość A380, zawieszono usługę lotów Sydney – Singapur – Londyn (zamiast tego kieruje ją przez Perth). To z kolei powoduje, że trzeba ciąć koszty. Część personelu jest już na bezpłatnych urlopach, w najbliższym czasie nie ma co liczyć na premie, a kadra kierownicza zmniejszyła swoje pensje. Dyrektor generalny grupy Qantas Alan Joyce nie będzie pobierać wynagrodzenia do lipca 2020 r.
W takiej sytuacji firma szuka oszczędności również w zamówieniach. – Wolelibyśmy poczekać, aż problem koronawirusa zniknie, zanim ostatecznie złożymy zamówienie na samolot A350 – wyjaśniła Joyce w Australian Business Traveller – Nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi od Airbusa, ale mam nadzieję, że producent wyjdzie nam naprzeciw – dodał CEO.
Od końca 2017 r. wiadomo, że
Qantas pracuje nad realizacją przedsięwzięcia nazwanego „Project Sunrise”. To ambitny plan, którego celem są ultradalekie loty z Sydney i Melbourne do Londynu i Nowego Jorku. Jednak, aby to osiągnąć, Qantas będzie potrzebował nowego samolotu o bardzo dużym zasięgu. W związku z tym już w 2018 r. przewoźnik rozpoczął rozmowy z Airbusem i Boeingiem na temat możliwości technicznych airbusa A350 i boeinga 777X. Ostatecznie zdecydowano się na produkt europejskiego konsorcjum.
Koszt zamówienia 12 sztuk A350-1000 to około 4 mld dolarów. Obecnie to pieniądze, których po prostu Qantas może nie być w stanie wydać.
Pierwotnie ustalono, że linia miała się zdecydować na zakup do końca marca tego roku. Inaczej Airbus nie byłby w stanie szybko zrealizować zamówienia, a na tym zależało Australijczykom. Jednak w grudniu zeszłego roku, gdy podpisywano porozumienie, nikt nie spodziewał się sytuacji epidemii,
która wpędza w kryzys branżę lotniczą, a bardzo możliwe, że i całą światową gospodarkę.