Tytuł może brzmieć jak żart, ale nim nie jest. Europejskie Centrum Prognoz Średnioterminowych (ECMWF) informuje, że masowe uziemienie samolotów spowodowane pandemią wirusa Wuhan przynosi lukę informacyjną w systemie Centrum. Dane zbierane przez tysiące maszyn, które codziennie przecinały niebo nad Starym Kontynentem, są obecnie nie do zastąpienia.
ECMWF podaje, że mniejszy ruch lotniczy zaszkodzi prognozom międzynarodowej organizacji, która jest uważana za jedną z najlepszych w przewidywaniu zmian pogody i regularnie osiąga bardzo wysokie wyniki sprawdzalności swoich analiz. Wedle Centrum informacje pozyskiwane przez przyrządy zamontowane na samolotach i przekazywane prognostykom w swojej istotności dla meteorologów ustępują tylko danym uzyskiwanym przez satelity.
Wzięte z nieba
Innymi źródłami, na jakich bazuje ECMWF, są pomiary prędkości wiatru, temperatury i wilgotności powietrza dokonywane przez sprzęt zainstalowany na bojach czy statkach oraz zbierane przez stacje meteorologiczne i radary. Wszystkie te informacje są wprowadzane do bardzo złożonych modeli matematycznych i obliczane przez komputery. Wyrwa w danych, jaką tworzy zmniejszenie ruchu na naszym niebie o ponad 90 proc., powoduje, że program przekaźnikowy Światowej Organizacji Meteorologicznej – znany jako AMDAR – zajmujący się właśnie pozyskiwaniem informacji od maszyn znajdujących się na niebie, będzie już za chwilę bezużyteczny.
Według testu ECMWF przeprowadzonego w 2019 r. usunięcie danych samolotów z modelowania pogody wpływa głównie na prognozy krótkoterminowe, szczególnie na półkuli północnej. Ratunku trzeba szukać w nowych systemach satelitarnych. Jest to możliwe zwłaszcza w wypadku pomiarów wilgotności i temperatury. Jednak dane o prędkości wiatru, jakie mamy dzięki samolotom, są bezcenne. Co prawda od stycznia ECMWF korzysta z danych wiatrowych z satelity Aeolus, obsługiwanego przez Europejską Agencję Kosmiczną, ale eksperci oceniają, że to nie wypełni luki powstałej w wyniku faktycznego zamknięcia europejskiego nieba.
Owszem latają samoloty cargo, biorące udział w akcji repatriacyjnej czy ratunkowe, ale de facto ruch w przestworzach praktycznie zamarł. Przestały więc płynąć dane do ECMWF. Staje się więc bardziej wrażliwi na gwałtowne zmiany pogody, bo po prostu będziemy je gorzej przewidywać.
Samoistny eksperyment
Jednocześnie warto zwrócić uwagę, że obecna sytuacja spowoduje, że nad nami zabraknie smug kondensacyjnych. Ucieszy to nie tylko miłośników spiskowej teorii o chemtrails, ale i badaczy, którzy będą mogli sprawdzić jaki wpływ na klimat mają długie, białe chmury powstające w strugach spalin samolotów. Według NASA wysoki poziom aktywności lotniczej może tworzyć koce smugowe rozciągające się na setki kilometrów kwadratowych i zatrzymujące ciepło, które w przeciwnym razie rozproszyłyby się i uleciało w przestrzeń kosmiczną.
Pismo „Atmospheric Chemistry and Physics" stwierdziło, że pozostawiane przez samoloty smugi kondensacyjne przyczyniają się do globalnego ocieplenia bardziej niż emitowany podczas lotu dwutlenek węgla.
Z kolei brytyjscy naukowcy uważają, że tylko niewielki odsetek lotów – odbywających się wcześnie rano lub późno w nocy – tworzy znaczną większość problematycznych smug. Specjaliści z Wysp sugerują, że wystarczy korekta siatek, by mocno ograniczyć wpływ lotnictwa na klimat.
Teraz wszyscy zainteresowani tym tematem będą mieli całą masę nowych danych do analizy. Nikt nie wie, jak długo pandemią będzie paraliżować ruch lotniczy. Im dłużej, tym więcej danych uda się uzyskać. Po ustąpieniu fali zachorowań badanie braku smug może być kolejnym katalizatorem zmian, jakie z pewnością
spotkają naszą branżę.