Kolejna konferencja Mikołaja Wilda, wiceministra infrastruktury, pełnomocnika rządu ds. CPK, przyniosła nowe informacje o sztandarowej inwestycji obecnych władz. W nadchodzących czterech tygodniach mamy poznać lokalizację polskiego megalotniska.
Objazd ministra Wilda po Polsce trwa. W każdym z odwiedzanych miast członek rządu przedstawia wizje Centralnego Portu Komunikacyjnego, który ma odmienić transportowe oblicze Polski. Padają też obietnice i zapewniania. Czy to
Łódź, czy to
Ostrołęka, czy też
Białystok słyszymy o stworzeniu nowych linii Kolei Dużych Prędkości, które zepną się w swoistym zwrotniku, jakim ma być CPK.
Powołania spółki i wybór terenuNajbardziej konkretną informacją, jakiej udzielił Mikołaj Wild, jest zapowiedź rychłej rejestracji spółki celowe powołanej do budowy portu centralnego oraz wybór miejsca, w którym ma powstać inwestycja.
W maju rząd wyznaczył obszar o powierzchni 66 km2, na którym powstanie lotnisko. Od początku było wiadomo, że tylko część z tej ziemi docelowo zostanie zajęta przez CPK. Teraz władza chce wytyczyć granice zmniejszające teren do 40 km2. Kolejnym krokiem będzie wybór 30 km2, które w całości zostaną objęte wykupem pod inwestycję (dla porównania lotnisko Chopina zajmuje około 8 km2). Reszta ziem zostanie u obecnych właścicieli.
Skonkretyzowanie zamiarów co do obszaru podlegającego wywłaszczeniom na nowo rozżarzy konflikt z mieszkańcami gminy Baranów, na terenie której planuje się budowę CPK. W
czerwcowym referendum lokalnym przy 47-procentowej frekwencji większość głosujących (84%) opowiedziała się przeciw budowie megalotniska u nich w gminie. Jeszcze więcej było niezadowolonych z warunków
specjalnej ustawy o CPK. Za niekorzystne dla siebie uznało je 94,2% uczestników plebiscytu.
Tysiące miejsc pracy
Całemu Tour de Pologne ministra Wilda – będący dla jednych rzetelnym przedstawianiem mieszkańcom zmian, jakie zajdą w ich okolicy w najbliższych latach, dla drugich zaś przedwyborczym obwoźnym cyrkiem z prestidigitatorem jako gwiazdą wieczoru – nie można odmówić wizjonerstwa.
W Łowiczu jednym z tematów było CPK jako miejsce pracy. Port pod Grodziskiem Mazowieckim ma dać główne źródło utrzymania aż 150 tysiącom osób. Sama obsługa lotniska będzie wymagała 37 tysięcy par rąk. Pozostałe 110 tysięcy pracowników ma zostać zatrudniona przez inne sektory gospodarki działające wokół centralnego portu.
Wpisuje się to w inną wizję
przedstawianą przez Wilda i innych członków władz – Airport City zwane również Aeropolis czy też Niezasypiającym Miastem. Ośrodek miejski ma być siedzibą firm, centrum konferencyjnym oraz miejscem życie wielu pracowników lotniska. W przyszłości baranowskie Aeropolis
ma połączyć się z Łodzią i Warszawą, by stworzyć jeden organizm na wzór konurbacji górnośląskiej.
Ile to kosztuje i skąd na to wziąćCzęsto przy okazji rozmów o CPK podaje się koszt inwestycji, który ma wynieść 35 mld złotych. Już wczoraj Wild bez słowa podwyższył tę kwotę do 37 mld zł. Nie wiadomo skąd się wzięła ta i poprzednia kwota. Wiadomo jednak, że jest zaniżona. Inwestycja zawsze mają nieprzywdziane koszta, inwestor ma tendencje do niedoceniania nakładów, jakie będzie musiał ponieść, w całej Polsce trwa obecnie kryzys w branży budowlanej – brak rąk do pracy wymusza podwyżki dla już pracujących, a ceny materiałów szybują w górę.
Co więcej, trzeba pamiętać, że samo lotnisko to tylko fragment siatki transportowej, która ma opleść Polskę tak, by poza szczecinianinem, mieszkaniec każdej stolicy województwa dojechał po torach do CPK w maksymalnie dwie godziny. Cena setek kilometrów nowej infrastruktury kolejowej podana przez władze, ponownie zaniżona, to 40 mld złotych.
W sumie mamy już blisko 80 mld złotych, nie uwzględniając realizmu tej kwoty. A przecież polskie władze chcą jeszcze wybudować
Centralny Port w Gdańsku, rozbudować
port w Gdyni, zbudować intermodalny
terminal kontenerowy w Świnoujściu i rozbudować gazoport w tym mieście. W 2020 ma ruszyć kładzenie Baltic Pipe – gazociągu, który połączy nas z Danią. Należy do tego dodać drogi i wszystkie inne inwestycje, w które jesteśmy zaangażowani. Skąd wziąć na to wszystko pieniądze?
Syndrom krótkiej kołdry zdaje się nie być brany pod uwagę. Nie ma pieniędzy na wszystko. Z czegoś trzeba będzie zrezygnować. Rząd milczy o takich ruchach. Choć już np.
zrezygnowano z programu zwanego Luxtorpeda, którego celem były inwestycje w tabor kolejowy i zaprojektowanie oraz wyprodukowanie polskich pojazdów na potrzeby komunikacji miejskiej.
W zeszłym tygodniu sejm przyjął ustawę o Pracowniczych Planach Kapitałowych. W trakcie prac nad ustawą mającą być rewolucją w oszczędzaniu emerytalnym podnoszono kwestię finansowania z pozyskanych funduszy dużych przedsięwzięć publicznych.
Rząd zakłada, że za rok na rynku pojawi się 6 mld zł z racji wprowadzenia PPK. Za dwa lata kwota urośnie dwukrotnie, a w 2021 roku zwiększy się do 15 mld zł. To wszystko przy założeniu, że do programu przystąpi trzy czwarte zatrudnionych na umowę o pracę objętych ustawą.
A to założenie jest karkołomne. Działający w Wielkiej Brytanii program NEST, podobny w założeniach do naszego PPK, osiągnął poziom 50% pracowników, którzy przystąpili do tej formy odkładania na emeryturę, po latach. A społeczeństwo brytyjskie nie tylko ma wyższą świadomość potrzeby oszczędzania, ale i nie jest jak nasze na dorobku.
Szklane domy?W tym roku w ramach Narodowego Czytania promowano „Przedwiośnie” Stefa Żeromskiego. Jeżeli minister Wild i reszta polityków przedstawiających wizję CPK obsługującego 100 mln pasażerów, więcej niż port w Atlancie – lotnisko z największym obecnie ruchem pasażerskim na świecie – chce by ich zapowiedzi, nie stały się „szklanymi domami” znanymi z tej książki, to czas do popisów krasomówczych dołączyć działania. Na przykład znaleźć źródła finansowania.
Dochodzą do tego choćby problemy, które powodują, że w III RP otwarto 48 km nowych linii kolejowych. Zwykłych, a nie dużych prędkości.