Jeszcze w zeszłym roku część cywilna Airbusa odpowiadała za około 75 proc. przychodów spółki. Resztę generowała produkcja helikopterów, maszyn wojskowych i sprzętu kosmicznego. W tym roku ten podział procentowy będzie wyglądać inaczej. A zapewne nie tylko w nim. To oznacza, że rynek zbrojeniowy będzie się stawać coraz istotniejszy dla największego producenta świata. Widać to na przykładzie programu budowy bezzałogowych maszyn mających wspomagać samoloty bojowe.
Skutków pandemii wywołanej wirusem z Wuhan nie sposób przewidzieć. Nikt nie wie kiedy się ona skończy, jak głęboki kryzys gospodarczy spowoduje oraz jak dalece zdemoluje rynek przewozów lotniczych. Mimo tej niepewności trzeba jednak dalej działać i starać się zarabiać. Wie o tym Airbus i Boeing, które w ostatnim czasie zaprezentowały swoje osiągnięcia w programach tzw. lojalnych skrzydłowych. Nowego pomysłu na zapełnienie kiesy. Potencjalnie bardzo dochodowego.
Jeśli chcesz pokoju, idź na zakupyAmerykański producent w związku z największym kryzysem finansowo-wizerunkowym spowodowanym
skandalem z boeingami 737 Max już w choćby w III kwartale 2019 roku swoje przychody opierał się o zamówienia ze strony sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych i armii innych państw. W analogicznych okresie 2018 roku działalność na rynku zbrojeniowym przyniosła amerykańskiej spółce 250 mln strat. Rok później, ten sam segment rynku dał firmie 750 mln zysku.
Wyraźnie widać, że świat wydaje coraz więcej na zbrojenia. To powoduje, że producenci lotniczy powoli coraz większą wagę przywiązują do tego rodzaju produkcji. Wedle wyliczeń Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) w 2019 roku wartość handlu bronią szacowana była na 420 miliardów dolarów. To wzrost o 4,6 proc. w stosunku do roku poprzedniego i aż o 47 proc. w stosunku do roku 2002.
Ponad 400 mld dolarów robi wrażenie, ale warto przy tym zauważyć, że łączne obroty piętnastu największych przedsiębiorstw zbrojeniowych w 2019 roku były mniejsze od rocznych obrotów Toyoty czy Volkswagena. Jednak pandemia zmienia bardzo dużo. I to w dwójnasób. Z jednej strony rynek cywilny jest demolowany przez zmniejszenie popytu. Z drugiej zaostrzyła się rywalizacja USA i Chin o światowy prymat. Coraz więcej pojawia się głosów, że oba mocarstwa zaczynają wchodzić na tory, które będą musiały doprowadzić do ich zderzenia się i otwartego konfliktu zbrojnego. Nieprzypadkowo to te dwa państwa inwestują najwięcej w zbrojenia. Odpowiednio 684,6 mld dolarów i 181,1 mld dolarów co w obu przypadkach stanowi wzrost wydatków liczonych rok do roku o 6,6 proc., czyli znacznie powyżej globalnej średniej.
Grzechem dla takich producentów jak Airbus czy Boeing, by było nie korzystać z takiej sytuacji, zwłaszcza że
sytuacja na rynku cywilnym jest katastrofalna. Skoro są chętni do wydawania, to trzeba im coś zaoferować.
Przyszły hit sprzedażowy?Skrzydłowy w lotnictwie oznacza samolot towarzyszący, którego zadaniem jest współpraca podczas lotu, obserwacja otoczenia i ochrona samolotu prowadzącego w trakcie misji. Nowe technologie pozwalają, by tę rolę pełnił bezzałogowy statek powietrzny. Taki ruch pozwala, by skrzydłowy pełnił również rolę tarczy, odgrywająca rolę celu pozornego dla systemu obrony powietrznej przeciwnika. Nietrudno wyobrazić sobie również sytuację, w której skrzydłowy wykona lot demonstracyjny, mający za zadanie odwrócić uwagę przeciwnika od faktycznego celu misji połączonego zespołu lotniczego.
Dodatkowym atutem drona bojowego ma być wykorzystanie sztucznej inteligencji. Dzięki niej maszyny miałyby się uczyć podczas lotów badawczych zachowań od pilotów załogowych samolotów myśliwskich. To z kolei da możność łatwiejszego połączenia zdolności nowinki technicznej z dziś wykorzystywanymi sposobami walki. „Rozumienie” zachowań pilotów pozwoli dronowi w warunkach realnego starcia na szybsze i skuteczniejsze programowanie swoich działań.
Z biznesowego punktu widzenia atutem tego pomysłu jest to, że jest znacznie tańszy w wykonaniu, a co za tym idzie, kontrahenci będą bardziej skorzy do sięgnięcia do kieszeni. Tym bardziej że łatwiej ogłosić stratę bezzałogowych maszyn niż zestrzelenie samolotów z ludźmi na pokładzie. Społeczeństwu łatwiej zaakceptować ten pierwszy efekt wojny.
Nie tylko największe armie świata są zainteresowane takim rozwiązaniem. W październiku zeszłego roku minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak podpisał „Plan Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP na lata 2021−2035”. Znalazł się w nim m.in. program „Harpi Szpon”, który jest ściśle związany z wojskowymi systemami bezzałogowych statków powietrznych. „Harpi Szpon” jest rozwinięciem programu operacyjnego „Harpia”, który zakłada
zakup 32 wielozadaniowych samolotów myśliwskich Lockheed Martin F‑35 Lightning II. Dodatkowym „Szponem” są właśnie trudno wykrywalne, lekkie i przystępne cenowo, samoloty bezzałogowe, które mają współpracować z polskimi F‑35 na zasadach programu „Loyal Wingman”.
Producenci nie próżnująJak informuje portal konflikty.pl, Airbus z powodzeniem przetestował cześć rozwiązań przewidzianych dla bezzałogowego „lojalnego skrzydłowego” Remote Carrier, powstającego w ramach programu myśliwca szóstej generacji. W myśl rozwijanej przez Airbusa koncepcji przyszłych działań powietrznych system udowodnił możliwość współpracy z innymi samolotami.
Test przeprowadzono w czerwcu w trakcie ćwiczeń „Timber Express 2020”. Głównym przedmiotem corocznych manewrów organizowanych przez Niemcy w ramach NATO była wymiana danych w środowisku wykorzystującym różne typy łączy danych. W ćwiczeniach uczestniczyły wszystkie rodzaje wojsk. W tegorocznej edycji „Timber Express” udział wzięły między innymi jednostki czeskie i holenderskie. W części lotniczej uczestniczyły należące do Luftwaffe samoloty Typhoon, Tornado i P-3C Orion wyposażone w łącze danych Link 16. Remote Carrier wykorzystuje obecnie łącze danych CANDL (Compact Airborne Networking Data Link), jednak „lojalni skrzydłowi” byli bez problemu identyfikowani przez samoloty załogowe.
Okazało się także, iż Remote Carrier może wykonywać rozkazy maszyn załogowych, które nie przeszły odpowiednich modyfikacji technicznych. Wykazano również interoperacyjność „lojalnego skrzydłowego” Airbusa z wypracowanymi przez NATO standardami walki elektronicznej. Makieta Remote Carrier została przedstawiona na ubiegłorocznym Paris Air Show.
Jeszcze bardziej zaawansowego są prace Boeinga. W maju australijskie konsorcjum przemysłowe zaprezentowało prototyp „lojalnego skrzydłowego” dla Royal Australian Air Force. Bezzałogowiec jest tworzony wspołnie z amerykańskim producentem z myślą o zapotrzebowaniu Canberry w ramach Loyal Wingman Advanced Development Program. Jednocześnie ma to być fundamentem dla Boeing Airpower Teaming System (ATS) przeznaczonego na rynki globalne. Ma on wykorzystując sztuczną inteligencję, wypełniać przede wszystkim zadania zwiadowcze, rozpoznawcze i obserwacyjne, ale także walki radioelektronicznej. Płatowiec ma długość 11,7 metra. Dysponuje wymiennym nosem, w którym można umieszczać wyposażenie potrzebne do realizacji danego zadania. Wiadomo, że w konstrukcji zastosowano rozwiązania obniżające wykrywalność, ale o szczegółach Boeing milczy.
Według służb prasowych amerykańskiego producenta program ATS jest największą inwestycją związaną z programami bezzałogowymi realizowaną przez Boeing poza USA. Jak dotąd publicznie nie ujawniono wysokości budżetu programu. Równocześnie jednak w niektórych źródłach pojawiły się informacje, zgodnie z którymi środki na realizację programu mają podchodzić z wartego 44,5 mld dolarów, a ustanowionego przez firmę w 2018 roku, budżetu na rozwój prac badawczo-rozwojowych prowadzonych w Australii. Dzięki wypowiedzi australijskiego ministra obrony Christophera Pyne’a wiadomo, że finansowy udział rządu tego kraju w programie wynosi 28,7 mln dolarów. Udział własny Boeinga w finansowaniu przedsięwzięcia, choć niepotwierdzony oficjalnie, szacowany jest na podobną lub nieco większą kwotę.