– Sytuacja finansowa Urzędu Lotnictwa Cywilnego jest krytyczna; mamy już pierwszy przypadek, gdy Niemcy przejmują nadzór nad polskim lotnictwem cywilnym – mówił w czwartek posłom szef ULC Piotr Samson, apelując o dodatkowe środki na płace.
Piotr Samson wskazał, że zgodnie z najnowszymi przepisami Unii Europejskiej, a szczególnie Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego, jeżeli dany kraj członkowski nie jest w stanie wypełniać swojej roli, obowiązki te może przejąć Agencja oraz scedować je na inny kraj członkowski. – Mamy już pierwszy przypadek w Polsce, kiedy jedna z polskich firm poprosiła niemiecki Urząd Lotnictwa Cywilnego o przejęcie nadzoru w zakresie certyfikacji. Sytuacja jest naprawdę krytyczna. (...) Mamy już pierwszy przypadek, kiedy Niemcy przejmują nadzór nad polskim lotnictwem cywilnym. Dlatego te środki są nam niezbędne do tego, aby utrzymać bezpieczeństwo pracy powietrznej w naszym kraju oraz nie oddać nadzoru nad naszym lotnictwem Niemcom – argumentował urzędnik, zwracając się do posłów przybyłych na posiedzenie sejmowej Komisji Finansów Publicznych.
O co chodzi? Jak zwykle o to samoUrząd Lotnictwa Cywilnego jest ciałem administracji publicznej powołanym do dbania o bezpieczeństwo operacji lotniczych realizowanych w Polsce. Niestety, ULC boryka się z poważnymi problemami kadrowymi. – Ostatnia kontrola z ministerstwa wskazała rotację na poziomie 30 proc. – opisywał posłom Samson, wskazując, że średnie wynagrodzenie 350 pracowników ULC to 6 tys. 100 zł, podczas gdy w porównywalnym urzędzie – Dozoru Technicznego – średnie wynagrodzenie wynosi 9,5 tys. zł.
Już w zeszłym roku ULC szacował, że wykonał tylko 61 proc. zaplanowanych na ten rok audytów w obszarze personelu lotniczego oraz 69 proc. w obszarze operacji lotniczych. Nadzór nad bezpieczną obsługą i eksploatacją statków powietrznych został wykonany tylko w 62 proc.
Pieniądze potrzebne od zarazULC jest urzędem, więc pensje są urzędnicze. Problem w tym, że w lotnictwie zarabia się znacznie więcej. Nawet jeżeli w ULC pojawiają się młodzi ludzie, szybko orientują się w zarobkach w branży. Po przejściu szkoleń rezygnują więc z 2 tysięcy złotych na rękę, żeby zarabiać kilka czy kilkanaście razy więcej. Wielu z nich odchodzi np. do Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej czy PPL-u, gdzie pensje są znacznie wyższe niż w ULC. Inni wybierają zagraniczne lotniska czy linie lotnicze. – My musimy zatrudniać pilotów, mechaników, inżynierów – wskazywał posłom szef ULC. Samson tłumaczył, że dodatkowe środki są potrzebne na podniesienie wynagrodzeń oraz zatrudnienie nowych pracowników, aby zgodnie z nowymi przepisami UE móc zapewnić certyfikację lotnictwa. – Doszedł nam nowy obszar – obszar dronów, które są coraz bardziej powszechne, i musimy pozyskać nowe kadry. Mamy też obszar związany z rzecznikiem praw pasażera. Obecnie oczekiwanie na wyjaśnienie takiej kwestii związanej z opóźnieniem samolotu to jest dwanaście miesięcy. (...) Ilość spraw obecnie to 14 tysięcy, która leży – podkreślał. Warto dodać, że przed wprowadzeniem urzędu Rzecznika Praw Pasażera, to również ULC zajmował się rozpatrywaniem skarg pasażerów. Wtedy opóźnienia sięgały sześciu miesięcy. Teraz po zmianach w prawie, okres wydłużył się o sto procent.
Problemy dopiero nadejdą?Komisja przegłosowała przeznaczenie ULC-owi dodatkowych trzech milionów złotych. To niestety zbyt niska kwota, by zaradzić wieloletnim zaniedbaniom i niedofinansowaniu instytucji. Cały tegoroczny budżet ULC-u wynosi około pięćdziesięciu milionów zł. Niedawno spółka celowa powołana do budowy CPK
otrzymała dokapitalizowanie w wysokości trzystu milionów zł, więc widać, że pieniądze na lotnictwo są.
Trzeba pamiętać, że w 2019 r. wzrosły stawki dla członków Lotniczej Komisji Egzaminacyjnej. ULC nie dostał na to dodatkowych pieniędzy, pytanie więc, czy nie usłyszmy niebawem, że egzaminów na pilotów nie będzie, bo nie ma czym zapłacić egzaminatorom? Jeszcze ważniejsze dla naszego nieba mogą być efekty kontroli EASA, która czeka ULC pod koniec września. Już w zeszłym roku ostrzegaliśmy, że
grozi Polsce obniżenie ratingu.