Prezes Milczarski udzielił wywiadu przy okazji swego udziału w śniadaniu Towarzystwa Biznesowego Radomskiego. To cykliczne spotkania przedsiębiorców, którzy kierują się wartościami chrześcijańskimi. Rafał Milczarski uważa, że dekalog pomaga odnieść sukces w biznesie. - Społeczeństwa są bogate wtedy, kiedy ten podział dóbr między obywatelami jest w miarę równomierny. Oczywiście nie chodzi o to, aby odbierać ludziom wolność gospodarczą, ale chodzi o to, że w każdym społeczeństwie prawdziwie bogatym, to bogactwo zaczyna się od wzajemnego szacunku dla siebie, że się miłuje bliźniego swego jak siebie samego, szacunku do prawa, szacunku do własności i szacunku do człowieka – podkreślał prezes PLL LOT. – Jak to zafunkcjonuje, nie przekraczamy norm, to społeczeństwo jest bogatsze. Nie tracimy czasu na zabezpieczanie się. Zajmujemy się działaniem, a nie strachem.
"Związki tworzą alternatywną rzeczywistość, bo są uwikłane politycznie"Temat uczciwości i szacunku u naszych Czytelników
wywoła pytanie o zarzuty związków zawodowych. Prezes Milczarski bardzo stanowczo odparł ich oskarżenia. – Zdecydowana większość pracowników i współpracowników, to ludzie absolutnie odpowiedzialni chcących zapracować na swoje pieniądze i miło spędzić czas z rodzinami.
LOT konsekwentnie odrzuca wyniki referendum strajkowego, które wedle związków wykazało, że przy pięćdziesięcioprocentowej frekwencji pracowników dziewięćdziesiąt procent z nich opowiedziało się za akcją protestacyjną. Sprawa legalności referendum jest obecnie rozpatrywana przez Sąd Okręgowy. Znając życie, wypowie się na ten temat również Sąd Apelacyjny.
– Oczywiście jest też grupa awanturników, która w jasny sposób się określiła. Są blisko związani z OPZZ-em, Partią Razem i ogólnie pojętą lewicą. Żałuję, bo przez ten polityczny atawizm, przecząc logice i ewidentnym osiągnięciom, próbuje się stworzyć alternatywną rzeczywistość, w której pracownikom jest źle. A w rzeczywistości pracownikom jest bardzo dobrze. Awansowaliśmy na wyższe stanowiska już ponad pięćset pięćdziesiąt osób. Przy umowie o pracę i przy takim awansie podwyżka może wynieść nawet osiemdziesiąt procent w przypadku stewardessy, w przypadku pilota do sześćdziesięciu procent.
Warto uzupełnić ten fragment wypowiedzi pana prezesa przypomnieniem, że wielu osób pracujących dla LOT nie jest zatrudnionych bezpośrednio przez samego przewoźnika, a przez spółkę córkę LOT Crew. To jeden z zarzutów związkowców potwierdzony przez Państwową Inspekcję Pracy, która skierowała wniosek do sądu o ukaranie spółki LOT Crew za prowadzenie pośrednictwa pracy bez wymaganego wpisu do rejestru agencji zatrudnienia. PIP stwierdziła w trakcie kontroli, że nie ma różnicy między stewardesami i członkami personelu lotniczego zatrudnionymi przez PPL LOT a tymi mającymi umowy z LOT Crew. Inspekcja pracy zaleciła przewoźnikowi zamianę zwykłych umów cywilno-prawnych na umowy o pracę. Jest to jednak tylko zalecenie, bo przymus takiego ruchu może wynikać tylko z wyroku sądu.
– Dlatego ja traktuję te bardzo krytyczne uwagi o tym, że firma nie dzieli się sukcesem za mijane się z prawdą – kontynuuje szef LOT-u – W ogóle z ubolewaniem stwierdzam, że liderzy związku wypowiadając się publicznie, bardzo często mówią nieprawdę, albo mijają się z nią.
Chodzi o zarzut kierowany pod adresem władz linii o premiach przyznanych przez radę nadzorczą zarządowi PLL LOT – w sumie czterem członkom zarządu przyznano 2,5 mln zł, z czego 1,5 mln otrzymał prezes Milczarski. Jednocześnie władze przewoźnika odmawiają powrotu do poziomu wynagrodzeń z 2010 roku, kiedy to motywując słabym stanem spółki, znacząco obcięto pracownikom pobory.
"Jest dobrze, ale potrzebujemy ludzi"Zapytany o kondycję firmy odchodzącej 90-lecie działalności i wyzwania, jakie stoją przez LOT-em, Milczarski zwrócił uwagę na sytuację finansową, znacznie lepszą, niż gdy obejmował on stery spółki. Z krótkoterminowych spraw, które trzeba rozwiązać, wymienił wadliwe silniki największych we flocie LOT-u Dreamlinerów.
– Rozwijamy się w sposób stały. Mamy teraz trochę problemów operacyjnych związanych z silnikami Rolls-Royce-a, ale poradzimy sobie z nimi. To nas troszkę osłabia, ale nie jest w stanie przeszkodzić w naszym rozwoju. Mamy szansę przewieźć nawet dziewięć milionów pasażerów w tym roku. Dla porównania, gdy objąłem władzę w 2016 roku, firma wchodziła w niego z wynikiem czterech milionów trzystu tysięcy pasażerów obsłużonych w 2015 roku. Mieliśmy czterdzieści jeden połączeń na naszej siatce, a dzisiaj mamy ich sto cztery. Pokazaliśmy, że jeżeli jest wola, ciężka praca, uczciwość no i sporo szczęścia, to można bardzo wiele osiągnąć.
Z wyzwań długoterminowych prezes za najważniejsze uznał budowę Centralnego Portu Lotniczego oraz pozyskanie pracowników i to nie tylko dla LOT-u, ale dla wszystkich pozostałych spółek tworzących Polską Grupę Lotniczą, której Milczarski również jest prezesem.
– Z sukcesem musimy zaplanować CPK. To będzie koło zamachowe całej gospodarki. Dla nas to będzie bardzo ważny element infrastruktury, dzięki któremu będziemy w stanie osiągać korzyści marketingowe. Jeżeli zbudujemy port mądrze – w sposób logiczny, oszczędny i funkcjonalny, to ma on szansę stać się ulubionym lotniskiem bardzo wielu europejczyków, zwłaszcza tych z naszego regionu – stwierdził prezes. Wierzymy, że niedługo usłyszmy coś więcej o tych planach, bo jeżeli inwestycja ma być gotowa w 2027 roku, to czas najwyższy przejść do fazy realizacji. Na brak konkretów, a dużą ilość deklaracji zwracali uwagę nasi goście
panelu dyskusyjnego podczas naszego kongresu.
– Będziemy teraz rozwijać biznes w ramach grupy. Mamy duże potrzeby kadrowe. I jeżeli chodzi o obsługę klienta – szukamy osób mówiących w wielu językach. Szukamy też inżynierów do naszych działań serwisowych. Szukamy pilotów i kandydatów na pilotów. Szukamy wreszcie "pięknych umysłów", ludzi mających wysokie umiejętności matematyczne, dlatego że mamy duże operacje, które trzeba optymalizować – zachęca prezes i dodaje, że każdy ma szansę – Prowadzę nasza działalność w sposób merytokratyczny, czyli przyjmujemy najlepszych. Nie po znajomości, nie dlatego, że ktoś jest czyimś kuzynem. Przyjmujemy tych, którzy mają najwyższą wartość. Nikogo nie dyskryminujemy, również tych niewierzących w Boga, ale dobrych i uczciwych, bo przecież tak też może być.
"Trudno mi się wypowiadać w sposób wiążący"Przy okazji rozmowy dla radomskiego radia nie mogło zabraknąć tematu lotniska w tym mieście. Tematu bardzo gorącego. Być może właśnie ta temperatura spowodowała, że tak jak wcześniej prezes wypowiadał się w sposób zdecydowany i pewny, tak przy okazji tej kwestii pojawiło się bardzo dużo zdań w trybie przypuszczającym, bądź stwierdzeń trącących o banał i oczywistości.
– Nie znam szczegółów umowy. Trudno mi się więc wypowiadać w sposób wiążący. Co do zasady uważam, że lotnisko w Radomiu jest dobrą alternatywą dla ruchu czarterowego i odciąży lotnisko Chopina – ostrożnie rozpoczął włodarz linii. Zaraz jednak dodał – Myślę, że to stworzy tanią i atrakcyjną ofertę . Zachęci ludzi, żeby przylatywali do Radomia i wiele biznesów w mieście będzie z tego korzystać. Trzeba też pamiętać, że funkcjonowanie lotniska, to może być dobry interes. Jeżeli na lotnisku pojawiają się pasażerowie, to to wygeneruje duże przychody.
Obecnie lotnisko w Radomiu pokazuje, że kluczowe w tym fragmencie, słusznego skądinąd stwierdzenia prezesa, jest słowo "jeżeli". Port w Sadkowie generuje tylko straty, nikt z niego nie lata od blisko roku. Ukończenie budowy w zapowiadanym terminie
jest niemożliwe. Ocenia się, że lotnisko regionalne staje się rentowne przy milionie pasażerów obsłużonych w ciągu roku. Inne polskie lotniska regionalne pracują na ten wynik latami. Rafał Milczarski radzi jednak wstrzymać się z krytyką – Apeluje o rozsądek. W wielu przypadkach, gdy było coś budowane, mieliśmy protesty i tak dalej. Powinniśmy się zastanawiać jak tworzyć wartość, a nie jak ją niszczyć. Do tego serdecznie zachęcam.
Zapytany wprost, czy LOT będzie latać z nowego lotniska w Radomiu, prezes znów odpowiedział, warunkując – Jeżeli w Radomiu powstanie sensowne lotnisko lowcostowo-czarterowe, to absolutnie nie wykluczam, że będziemy z niego latać. Nie będziemy latać do Warszawy, bo to nie ma sensu, biorąc pod uwagę odległość i połączenie drogowe. Znajduję jednak uzasadnienie do latania z Radomia w bardzo dużo miejsc w Europie. Wszystko zależy od opłat lotniskowych, jak będą wyglądały zasady dostępu, jak koniec końców będzie wyglądało samo lotnisko. Z wielką uwagą będziemy się przyglądać tej inwestycji i mam nadzieję, że będziemy latać z Radomia.
Tak więc jedynym pewnikiem zawartym w wypowiedzi prezesa największego polskiego przewoźnika jest to, że nie będzie lotów z Radomia do stolicy. Cała reszta to ogólniki, stwierdzenia warte rozwinięcia jak "sensowne lotnisko" oraz banał o absolutnym nie wykluczeniu, że LOT połączy Radom z "wieloma miejscami w Europie". Jest to o tyle ciekawe, że takie połączenia będą realizować raczej linie niskokosztowe, a nie LOT.