Związki zawodowe Polskich Linii Lotniczych LOT mają zebrać się w środę (10 czerwca) pod siedzibą przewoźnika w Warszawie, aby zaprotestować przeciwko łamaniu praw pracowniczych, których ich zdaniem dopuszcza się LOT. Wcześniej związkowcy napisali list do Komisji Europejskiej, celem pozyskania wsparcia.
Władze przewoźnika i związkowcy
nie mogą porozumieć się w sprawie nowych warunków zatrudnienia – wysokości płac i liczby godzin pracy – zarządzonych, aby przejść przez kryzys koronawirusa. Przedstawiciele pracowników zdecydowali się napisać list do Komisji Europejskiej, w którym proszą o wsparcie.
List
"Nasz przewoźnik, Polskie Linie Lotnicze LOT znalazły się w kryzysie. Z pewnością potrzebne będzie dofinansowanie ze strony państwa i zgoda Komisji. (…) Sytuacja jest jednak nadzwyczajna i nieporównywalna z tym, co znaliśmy dotąd. Nigdy w przeszłości nie było zagrożenia utraty tylu miejsc pracy i zapaści w całej branży" – czytamy w liście Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego do Komisji Europejskiej.
"(…) Już ponad 2000 stewardess i pilotów, w tym członków naszego Związku, pozbawionych jest praw socjalnych i pracowniczych. Świadczą oni usługi za pomocą spółek zależnych LOT-u jako jednoosobowe firmy, w warunkach wymuszonego samozatrudnienia. W naszej opinii jest to niezgodne z prawem (…)".
"Kryzys to olbrzymie zagrożenie dla LOT-u. Ale to także szansa, by wypracować na nowo stosunki społeczne wewnątrz organizacji i zbudować wzajemne zaufanie. Zatrudnienie członków załóg na podstawie umowy o pracę byłoby do tego pierwszym krokiem".
"Nie zgadzamy się na przerzucanie na nasze barki całej odpowiedzialności za firmę, trwałe obniżanie dochodów i wymiaru pracy, podczas gdy Zarząd LOT i kadra zarządzająca nie doświadczają żadnych obniżek swoich pensji. Jest to zaprzeczeniem idei solidarności i wyrazem pogardy dla najmniej zarabiających" – czytamy.
LOT: Nie ma możliwości płacowych
O komentarz poprosiliśmy rzecznika LOT-u, Michała Czernickiego. – LOT nie może sobie pozwolić na spełnienie oczekiwań płacowych zgodnie, z którymi wynagrodzenie będące de facto postojowym wynosiłoby od 6 do nawet 30 tys. złotych – poinformował nasz portal.
Jak dodał, LOT musi zracjonalizować koszty, by móc odpowiedzialnie ubiegać się o pomoc publiczną. – W przeciwnym razie kilkudziesięciotysięczne wynagrodzenia stewardess czy pilotów opłacane byłyby z pieniędzy podatników – stwierdził.
W odpowiedzi na nieudane rozmowy z liniami, związkowcy szykują demonstrację pod siedzibą LOT-u. Odbędzie się ona w środę (10 czerwca).