Raport „Covid-19 i stan indyjskiego przemysłu lotniczego”, opublikowany niedawno przez firmę konsultingową Capa India, stwierdza, że liczba podróżnych na lotach krajowych zmaleje po pandemii o 35-40 proc. Połączenia międzynarodowe przyciągną aż o połowę mniej klientów. A to wszystko przy założeniu, że ruch na indyjskim niebie zacznie się w lipcu.
Wedle analizy spadek popytu spowodowałby, że indyjscy przewoźnicy mieliby w ciągu najbliższych 6–12 miesięcy od 200 do 250 samolotów, które stałyby bezczynnie na ziemi. Nie byłyby po prostu potrzebne przy tak drastycznym zmniejszeniu ruchu.
Ocenia się, że indyjski przemysł lotniczy do końca czerwca odnotuje straty w wysokości 3-3,6 mld dolarów. Według szacunków różnych domów maklerskich tylko dwaj notowani na giełdzie gracze – IndiGo i SpiceJet – mogą stracić ponad 1 miliard dolarów przychodów z powodu zawieszenia działalności. Dochodzi do tego wciąż nierozwiązana sprawa klientów, którzy zakupili bilety na niezrealizowane loty.
Oblicza się, że indyjski sektor lotniczy wniósł do budżetu państwa w ostatnim roku 72 mld dolarów. Teraz w związku z niespotykaną sytuacją branża wzywa władze do wsparcia jej finansowo. Pieniędzy będą potrzebować nie tylko linie, ale również lotniska. Anand Stanley reprezentujący podmioty z branży lotniczej należące do FICCI – stowarzyszenia organizacji biznesowych w Indiach – napisał w tej sprawie do Hardeep Singha Puri, ministra lotnictwa cywilnego. W piśmie znajdują się różne propozycje ulżenia branży, takie jak ulgi podatkowe, odroczenie płatności podatku od towaru i usług, obniżenie akcyzy na paliwo lotnicze czy stawek lotniskowych oraz wiele innych. Pewnie dopiero za jakiś czas, gdy będzie można z większą pewnością przewidywać koniec epidemii i oceniać straty, jakie ona spowodowała, ekipa premiera Narendra Modi, o ile utrzyma się przy władzy, rozpocznie wiążące rozmowy z przewoźnikami.
Raport Capa India przewiduje, że powrót do latania będzie następował stopniowo i nie bez perturbacji. Analitycy spodziewają się, że największe trudności z przywróceniem płynności działania będą z połączeniami międzynarodowymi. To nie jest dobra wiadomość choćby dla LOT-u, który
dobrze sobie radził na
bardzo trudnym rynku indyjskim.
Międzynarodowe Zrzeszenie Transportu Lotniczego IATA
prognozowało w 2018 roku, że do 2024 roku Indie miały stać się trzecim co do wielkości rynkiem lotniczym świata. Miały one zepchnąć z podium Wielką Brytanię. Trudno obecnie wyrokować, czy to przewidywanie się sprawdzi. Podobną trudność sprawia przewidzenie, czy koniec czerwca rzeczywiście przyniesie powolny powrót do wznowienia pasażerskich operacji lotniczych w Indiach. Potęguję ją niepewność co do prawdziwości danych podawanych przez New Delhi w kwestii liczb zarażonych i zmarłych z powodu wirusa COVID-19, który pod koniec zeszłego roku pojawił się w chińskim Wuhan i w ciągu kilku miesięcy spowodował pandemię a na rynku lotniczym
największy kryzys w jego historii.