Produkcja samolotów Airbusa będzie przez najbliższe dwa lata niższa o 40 proc. aniżeli zakładały to plany sprzed wybuchu pandemii koronawirusa SARS-CoV-2. Normalny poziom wydajności spodziewany jest dopiero w 2025 roku – informuje Agencja Reutera.
Największy producent samolotów na Starym Kontynencie wcześniej zapowiadał zmniejszenie o jedną trzecią swoich możliwości. Wartości wzrosły jednak po dokładniejszych analizach popytu i realizacji zamówień do przewoźników, z których wielu wstrzymało swoje plany.
Prezes Airbusa Guillaume Faury ujawnił w czerwcu, że
przedstawiciele kilku linii lotniczych nie odbierają telefonów, aby uniknąć dostaw nowych maszyn. Firma z Tuluzy zasygnalizowała, że pozwie takich przewoźników, odmawiających wykonania zobowiązań.
– Mam nadzieję, że klienci zaczną współpracować, ponieważ zawsze staramy się znaleźć drogę inną niż pójście do sądu. Jeśli jednak linie lotnicze nie mają nam do zaoferowania nic innego niż całkowite niewykonanie zobowiązania i nie zaproponują w zamian czegoś lepszego, to wtedy Airbus poważnie rozważy pozwy sądowe – ostrzegł Faury.
Zawirowania wokół realizacji dostaw mają negatywny wpływ na bieżącą działalność firmy. – W ciągu najbliższych dwóch lat zakładamy, że produkcja i dostawy będą o 40 proc. niższe niż pierwotnie planowano – podkreślił Faury w rozmowie udzielonej "Die Welt".
Znaczne ograniczenia zamówień odbiją się również na poziomie zatrudnienia Airbusa. Do końca lipca producent z Tuluzy ma ogłosić plany restrukturyzacji. Źródła Agencji Reutera przewidują stopniowe cięcia od 14 do 20 tys. miejsc pracy. Wszystko będzie zależeć od planów produkcji na najbliższe miesiące.