Linie lotnicze airBaltic są kolejnym przewoźnikiem z Europy, który w okresie kryzysu związanego z pandemią koronawirusa COVID-19 zmuszony jest zwrócić się o pomoc publiczną. Pieniądze wyłoży łotewski rząd, największy udziałowiec airBaltic.
Decyzja o dokapitalizowaniu linii lotniczych airBaltic kwotą do 250 mln euro, w czwartek, 7 maja, zyskała akceptację Gabinetu Ministrów Republiki Łotwy, udziałowca większościowego przewoźnika. Obiecane pieniądze mają za cel pomóc airBaltic przetrwać kryzys związany z trwającą pandemią koronawirusa COVID-19.
Przejrzyste wsparcieRządowy plan pomocy liniom lotniczych airBaltic, który musi jeszcze zyskać akceptację Komisji Europejskiej, przewiduje, że inwestycje w przewoźnika będą następowały w kilku transzach. Każda z nich będzie przyznawana na zasadach rynkowych i nie będzie przewyższała wartości strat poniesionych w wyniku kryzysu związanego z pandemią koronawirusa COVID-19.
Poprzez dokapitalizowanie przewoźnika, udziały łotewskiego skarbu państwa w airBaltic wzrosną z 80,05 proc. do 91 proc.
– Ta najnowsza inwestycja kapitałowa pozwala nam rozpocząć wdrażanie w życie nowego business planu “Destination 2025 CLEAN”, który koncentruje się na nowym rozpoczęciu działalności przez airBaltic w momencie wznowienia lotów międzynarodowych. Plan ten umożliwi pomyślny wzrost firmy w momencie, gdy nastąpi łagodzenie skutków epidemii COVID-19 – powiedział Martin Gauss, prezes airBaltic.
Pomoc championowi gospodarkiPomoc rządu Łotwy liniom lotniczym airBaltic stanowi równocześnie pomoc jednemu z najważniejszych przedsiębiorstw w kraju. Według IATA, łotewski przemysł lotniczy, kierowany przez airBaltic, przekroczył 3 proc. wpływu na łotewskie PKB, co stanowi wkład w wysokości ponad miliarda euro rocznie. Rok 2019 przewoźnik zamknął nowym rekordem przewożonych pasażerów. Liczba miejsc docelowych przekroczyła 80 miast, a wyniki finansowe przekroczyły oczekiwania, osiągając przychody w wysokości ponad 500 mln euro.
– Linia, porównując ją do liczby mieszkańców Łotwy, jest wręcz ogromna. Ostatnio uznano nas za wiodącego łotewskiego eksportera przez Agencję Inwestycji i Rozwoju Łotwy oraz Ministerstwo Gospodarki Republiki Łotewskiej. Rozwijając naszą działalność, stale umacniamy naszą pozycję jako wiodącą łotewską markę eksportową. Dla przykładu LOT, przy 38 mln mieszkańców Polski, musiałby przewozić około 100 mln pasażerów rocznie, czyli byłby jedną z największy linii lotniczych –
tłumaczył rolę airBaltic dla łotewskiej gospodarki Gauss w rozmowie z Rynkiem Lotniczym.
Zdaniem prezesa przewoźnika, kluczem sukcesu na rynku było skuteczne wdrożenie hybrydowego modelu biznesowego, będącego połączeniem modelu przewoźnika niskokosztowego oraz przewoźnika legacy oraz bycie liderem punktualności w Europie, co pozwoliło zdobyć sympatię i lojalność pasażerów.
– Linie lotnicze airBaltic oferują wyjątkowy produkt, który w tym wydaniu nie występuje w Europie. Mamy przestrzeń w klasie ekonomicznej w modelu ultra-niskokosztowym, gdzie klient, który oczekuje naprawdę niskiej ceny biletu, otrzymuje wszystko to, czego się spodziewa. Na pokładzie jest zasłonka przedzielająca kabinę i z przodu mamy bardzo ekskluzywną, niedawno nagrodzoną jako jedna z najlepszych w Europie, klasę biznes. Tak więc świadczymy ekstremalnie inną usługę z przodu kabiny, z pełnym produktem biznesowym – miejsce w środku jest zawsze wolne, i pasażerowie mogą korzystać ze wszystkich udogodnień obecnych na pokładach przewoźników legacy. Oba te produkty łączymy w jednym samolocie (airbusie A220), który też jest unikalny, gdyż jest to samolot wąskokadłubowy z poziomem komfortu samolotu szerokokadłubowego –
wyjaśniał Gauss w ubiegłorocznym wywiadzie dla Rynku Lotniczego.
Ocenę prezesa airBaltic dotyczącą kondycji i perspektyw kierowanej przez niego firmy podzielali inwestorzy. Emisja obligacji przez przewoźnika, mająca za cel pozyskanie funduszy na dalszy rozwój, zakończyła się zainteresowaniem przekraczającym podaż obligacji i, w rezultacie, ich prawie natychmiastowym wykupieniem. Stanowiło to dobre rokowania dla planowanego rozwoju.
– Utrzymamy liczbę 39 samolotów, które obecnie są podstawą naszych operacji. Licząc dalej, mamy potwierdzone zamówienie na 11 kolejnych maszyn, po odebraniu których nasza flota będzie liczyła 50 samolotów, co pozwoli nam kontynuować wzrost. Wreszcie, posiadamy prawo opcji na 30 kolejnych samolotów i z tego prawa skorzystamy, gdy będziemy mogli powiedzieć: W porządku, w tym momencie możemy zbazować te samoloty poza krajami bałtyckimi, ponieważ to jest kierunek, w którym będziemy się rozwijać.
To będzie Europa Zachodnia – mówił Gauss w czerwcu ubiegłego roku.
Kryzys COVID-19 rewiduje planyTen rok i towarzyszący mu kryzys związany z pandemią koronawirusa zapalenia płuc z Wuhan COVID-19, wpłynął na konieczność zmiany planów.
– Branża lotnicza w Europie i większości krajów na całym świecie została dotknięta jak nigdy dotąd. Podróże drogą lotniczą zostały znacznie ograniczone na całym świecie, a na Łotwie prawie o 100 proc. Obecna sytuacja zmienia całe nasze życie, wpływając na nasz styl życia oraz budowane osobiste relacje działające przez lata – mówił w kwietniu Gauss.
Dla władz airBaltic stało się jasne, że z obecnego kryzysu łotewskie linie lotnicze wyjdą jako mniejszy przewoźnik niż przed jego rozpoczęciem. Szef airBaltic poinformował, że po zniesieniu ograniczeń linia zamierza rozpocząć działalność tylko pięcioma airbusami A220-300. Następnie planuje stopniowo przywracać operacyjnie jeden samolot na tydzień w miarę powrotu popytu.
Już wcześniej przewoźnik podjął decyzję o zaprzestaniu lotów boeingami B737 i bombardierami Q400. Kryzys spowodował, że pożegnanie floty tych maszyn zostało przyspieszone i po wznowieniu lotów, linie lotnicze airBaltic będą wykorzystywały jedynie airbusy A220-300.
23 kwietnia rada nadzorcza airBaltic zaaprobowała nowy business plan “Destination 2025 CLEAN” przygotowany przez władze spółki, który zakłada na najbliższe lata redukcję floty, choć nie tak znaczącą jak wynikało to z pierwotnych wypowiedzi prezesa. Początkowo, linie lotnicze z Łotwy wznowią operacje lotnicze 22 airbusami A220-300. Plan przewiduje możliwość operacji przy zmniejszonym oferowaniu w latach 2020 oraz 2021 oraz powrót na ścieżkę wzrostu i operacje przy wykorzystaniu 50 maszyn do końca 2023 r. Dodatkowe opcje na 30 airbusów A220-300, które posiada airBaltic, zostaną zachowane na obsługę przyszłego wzrostu.
Plany powrotu airBaltic do latania przy zmniejszonej flocie oznacza, że przewoźnik zmuszony był do redukcji zatrudnienia, co Gauss, który na czas kryzysu zdecydował się zrezygnować z otrzymywania wynagrodzenia, nazwał “dramatycznym wpływem kryzysu na pracowników”.
– Ten historyczny kryzys wywarł dramatyczny wpływ na naszych pracowników. Byliśmy zmuszeni podjąć trudną decyzję i zmniejszyć liczbę pracowników o 700 osób, jednocześnie utrzymując ponad 1000 etatów, którzy obecnie nie pracują, dopóki nie powrócimy do latania. Powodem tej redukcji jest fakt, że airBaltic nie będzie mógł wznowić operacji z tym samym harmonogramem i tak dużą flotą jak przed uziemieniem. Każdy pracownik, którego teraz tracimy, to tragedia. Zatrudnienie jest jednym z kluczowych czynników dobrej gospodarki i dlatego musimy zadbać o to, by airBaltic mógł ponownie i dobrze wystartować po zakończeniu kryzysu – mówił prezes airBaltic.
Czas airbusów A220-300?Przed rozpoczęciem kryzysu władze przewoźnika deklarowały, iż linie lotnicze odznaczają się niskim poziomem kosztów, w tym kosztów pracy, a koszty operacyjne w przeliczeniu na fotel będą malały w miarę wycofywania z floty samolotów turbośmigłowych.
– Mamy bardzo niski poziom kosztów. Właściwie, pod kątem kosztów pracy, nasze koszty są nawet niższe niż koszty Wizz Air. Pod względem kosztów ogólnych, nasz CASK jest wciąż dość wysoki, gdyż dane zawyżają operacje samolotów turbośmigłowych, które mają jedynie 76 miejsc. Kiedy wymienimy te maszyny, to automatycznie spadną koszty w przeliczeniu na fotel. Tak się zadzieje przy większej liczbie miejsc na pokładzie i podobnych kosztach przelotu, gdyż airbus A220 odznacza się bardzo niskimi kosztami w przeliczeniu na lot, dlatego też nasze koszty ogólne będą spadały – mówił Gauss
w rozmowie z Rynkiem Lotniczym.
W przeszłości linie lotnicze airBaltic podjęły odważną decyzję, stając się pierwszym użytkownikiem bombardierów CS300, które po przejęciu programu przez Airbusa otrzymały oznaczenie airbus A220-300. Jeśli w pomoc publiczna pozwoliłaby złagodzić koszty kapitałowe przewoźnika, ponoszone z tytułu leasingu tych samolotów w momencie przestoju, to wydaje się, że tuż po wznowieniu lotów airBaltic może skorzystać na decyzji sprzed lat. 145-miejscowe airbusy A220-300 zapewnią lepszą elastyczność operacyjną niż samoloty, zabierające na pokład w granicach 200 pasażerów.
– Nie rozbudowujemy floty w oparciu o 230-miejscowe samoloty, tak jak to czyni nasza konkurencja, ale rozwijamy się dzięki 150-miejscowym samolotom. Nasz business plan przewiduje, że osiągamy dochód przy średnim współczynniku wypełnienia wynoszącym 75 proc. To powoduje, że nie musimy porywać się z motyką na słońce pod względem tego, ilu pasażerów musimy mieć na nowo otwartej trasie, tylko wdrażamy wciąż bardzo konserwatywne podejście – mówił w czerwcu ubiegłego roku Gauss.
W obecnym momencie, gdy popyt na przewozy pasażerskie prawie nie istnieje i nie wiadomo, jak będzie się odbudowywał, dysponowanie samolotem, który w sposób ekonomiczny przewozi mniej pasażerów, może być atutem, dlatego, bez wątpienia, powrót airBaltic do latania będzie obserwowany przez branżę z ogromnym zainteresowaniem.