Wprowadzony przez prezydenta Donalda Trumpa zakaz podróży do USA dla osób ze strefy Schengen może mieć katastrofalne skutki dla europejskiego lotnictwa. Niemal 7 tys. lotów i 4 mln miejsc może wyparować z rynku. Czy przewoźnicy to wytrzymają?
Donald Trump, prezydent Stanów Zjednoczonych, powołując się na pandemię ogłosił wprowadzenie nowych ograniczeń podróży, de facto ograniczający loty z kontynentalnej Europy do Stanów Zjednoczonych. Restrykcje zaczną obowiązywać od północy w piątek (13 marca) i potrwają 30 dni.
– Będą wyjątki dla Amerykanów, którzy przejdą odpowiednie badania – powiedział Trump.
Informacje przekazane przez prezydenta USA zostały doprecyzowane w komunikacie Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Stanów Zjednoczonych (Department of Homeland Security – DHS), ale i on nie rozwiewa wszelkich wątpliwości. Zakaz nie dotyczy bowiem samych lotów, a osób, które w ciągu ostatnich 14 dni przed planowaną podróżą przebywały w krajach należących do Grupy Schengen. Z zakazu wyłączeni są rezydenci Stanów Zjednoczonych, członkowie najbliższej rodziny obywateli Stanów Zjednoczonych oraz inne osoby wymienione w dekrecie. Nie zostało jednak wyraźnie zapisane, czy zakaz dotyczy także pasażerów tranzytowych przesiadających się na lotniskach zlokalizowanych w obszarze Schengen.
– Zamknęły się właśnie trzy największe rynki lotnicze na świecie: Chiny, Indie i teraz Stany Zjednoczone, do których zakaz lotów z Europy będzie obowiązywał od 13 marca do 13 kwietnia. To oznacza bardzo wysokie koszty dla wszystkich linii lotniczych, to kryzys globalny –
mówił wczoraj (12 marca) w rozmowie z portalem Rynek Lotniczy Sebastian Mikosz, do niedawna prezes Kenya Airways.Warto w tym miejscu przypomnieć, że strefa Schngen obejmuje większość państw Unii Europejskiej (bez opuszczającej struktury unijne Wielkiej Brytanii oraz Irlandii, Rumunii, Bułgarii, Chorwacji i Cypru), a także Szwajcarię, Norwegię, Islandię i Liechtenstein. USA nie wyjaśniło, dlaczego zakaz nie obejmuje Wielkiej Brytanii, w której także odnotowywane są liczne zakażenia koronawirusem.
Możliwe odwołanie 7 tys. lotów. Spadek oferowania o 2 mln miejsc w każdą stronęZ danych OAG wynika, że wprowadzenie zakazu podróży dla pasażerów ze strefy Schengen może oznaczać anulowanie 6747 lotów w ciągu 30 dni. Jeśli do tego dojdzie, z transatlantyckich tras wyparuje 2 mln miejsc w każdym z kierunków. To zaś będzie miało poważne konsekwencje dla operujących na tych trasach linii lotniczych.
Spośród 26 państw należących do Schengen najbardziej ucierpią Niemcy, Francja i Holandia, na które przypada 57% wszystkich lotów pomiędzy strefą Schengen a Stanami Zjednoczonymi. Spośród linii lotniczych najwięcej do stracenia mają Delta Air Lines i United Airlines, na które przypada 31% wszystkich lotów na tych trasach. Spośród przewoźników europejskich najbardziej ucierpi Lufthansa, która obsługuje 13% połączeń między regionami. Ten ostatni przewoźnik już
zdecydował się na zwieszenie wielu tras transatlantyckich. Zakaz podróży dotknie niemal 11% wszystkich amerykańskich tras międzynarodowych, ale przełożą się one na ograniczenie liczby dostępnych foteli aż o 16,9%. Z punktu widzenia linii europejskich wygląda to nieco lepiej: trasy transatlantyckie to 2,4% zaplanowanych na okres zakazu lotów międzynarodowych i 3,9% dostępnych miejsc. – Decyzja Stanów to potężne uderzenie w ruch transatlantycki, który stanowi jeden z najbardziej rentownych i najważniejszych międzynarodowych rynków lotniczych świata. Trudno na razie przewidywać dokładną skalę utrudnień, bo linie lotnicze nie podjęły jeszcze decyzji, co dalej z lotami. Niektóre z nich mogą zdecydować się na kontynuację rejsów, obsługując pasażerów tranzytowych spoza Unii lub Amerykanów – mówi Dominik Sipiński, analityk lotniczy ch-aviation i Polityki Insight.
Ważnym aspektem jest też cargo – w Hongkongu i Singapurze linie zaczęły już wykorzystywać puste samoloty pasażerskie do przewozów samych towarów z uwagi na stopniowy wzrost popytu. – Niewykluczone, że podobne kroki będą dotyczyły rynku transatlantyckiego, bo teraz dużo linii wozi bardzo rentowne cargo w lukach bagażowych samolotów pasażerskich – dodaje Sipiński.
Problemy LOT: USA to połowa oferowania na trasach długodystansowychRynek przewozów lotniczych między Europą a Ameryką Północną był pierwszym rynkiem dalekodystansowym, który rozwinął się na skalę masową. Do dziś pozostaje on kluczowym segmentem lotnictwa pasażerskiego i najważniejszym kierunkiem dla LOT-u.
Pozycja LOT-u na rynku północnoamerykańskim jest silniejsza, niż wynikałoby z wielkości przewoźnika. Pod względem podaży miejsc do Ameryki Północnej jest konkurencyjny w porównaniu z większymi liniami, takimi jak Austrian Airlines, Finnair czy Brussels Airlines. Jednak na tle największych graczy polski przewoźnik pozostaje stosunkowo niedużym rywalem o udziale rynkowym wynoszącym ok. 1%.
W ciągu najbliższych 30 dni, na które ogłoszony został zakaz, oferowanie LOT-u to niecałe 80 tys. foteli, z czego niewiele ponad 30% to trasy do Nowego Jorku i Chicago. Łącznie połączenia do Stanów Zjednoczonych to połowa oferowania naszego przewoźnika na trasach długodystansowych i 7% całkowitej podaży miejsc.
Dzisiaj rano LOT podjął decyzję o anulowaniu na okres wskazany przez prezydenta Trumpa obsługi połączeń do Newark, Miami i Los Angeles. Zapowiedział także opóźnienie uruchomienia sezonowej trasy z Rzeszowa. „Niektórzy tego nie przeżyją”
Efektem ograniczeń nałożonych przez prezydenta Trumpa będą poważne kłopoty finansowe przewoźników, którzy mogą sobie z taką sytuacją sami nie poradzić. – Konsekwencje będą zwyczajowe. Mniej lotów, mniej pasażerów, mniej przychodów, kłopoty finansowe. Może się okazać, że niektórzy tego nie przeżyją. W tej sytuacji spodziewam się jednak poluzowania przepisów UE o pomocy publicznej – mówi Sebastian Gościniarek, ekspert lotniczy z firmy BBSG. Z europejskich przewoźników Finnair już zapowiedział, że będzie się musiał zwrócić do rządu o pomoc.
– Inaczej stanie się to, o czym Lufthansa mówi od dawna, że w UE jest za dużo linii lotniczych i część musi „odejść”. To oczywiście nie zwalnia branży, nie tylko linii lotniczych, z myślenia o tym jak się samemu ratować. Dla niektórych może to być całkowite przemyślenie i przemodelowanie swojego biznesu, wręcz zaprojektowanie go od nowa. Bo standardowe sposoby restrukturyzacji kosztów mogą zwyczajnie w tym wypadku nie wystarczyć – dodaje przedstawiciel BBSG.
Wydawać by się mogło, że zwycięsko z tej sytuacji wyjdą przewoźnicy spoza Unii Europejskiej czy strefy Schengen, ale i oni mają się czego obawiać. – Na decyzji mogą w pewnym stopniu skorzystać Aeroflot, Turkish Airlines, British Airways czy Aer Lingus, które mogą przejąć pasażerów tranzytowych. Jednak w obecnej sytuacji trudno mówić o zwycięzcach, bo cała branża przegrywa na bezprecedensowym spadku popytu – podsumowuje Dominik Sipiński, analityk lotniczy ch-aviation i Polityki Insight.