Plany ograniczenia liczby lotów o 10 proc. przedstawione przez operatorów portu lotniczego Schiphol w Amsterdamie wzbudzają obiekcje również branży lotniczej cargo, które wyraził szef Międzynarodowego Stowarzyszenia Lotniczego Transportu Towarowego (TIACA) w rozmowie z magazynem branżowym The Loadstar.
Nawet jeśli ograniczenia zostałyby wdrożone, to nie osiągną deklarowanego efektu, uważa Glyn Hughes, dyrektor generalny Międzynarodowego Stowarzyszenia Lotniczego Transportu Towarowego (TIACA). Szef organizacji zwrócił uwagę na ważny fakt umykający pomysłodawcom ograniczenia liczby operacji lotniczych.
Odsunięcie, a nie rozwiązanie problemu
Pomysł włodarzy portu lotniczego Schiphol jedynie przesunie problem gdzie indziej, bez zastanawiania się nad tym, gdzie przeniosą się miejsca pracy związane z obsługą lotów, lub same loty i w jaki sposób ładunki cargo będą transportowane do nowych punktów przeładunkowych, uważa szef TIACA.
- Każdy z nas chce mieszkać w mieście tak cichym, jak szczyt szwajcarskiej góry, ale życie polega na poszukiwaniu kompromisów, które są wyważone i sprawiedliwe - powiedział Hughes w rozmowie z The Loadstar.
- Jako branża dostrzegamy naszą olbrzymią rolę, ale również nasz wpływ na środowisko. Każda kolejna generacja samolotów stanowi znaczący postęp w kategorii redukcji poziomu emisji i hałasu, w takim stopniu iż w ciągu ostatnich 10 lat poziom hałasu obniżył się o połowę - zwrócił uwagę szef TIACA, dodając iż od lat 60-tych ubiegłego stulecia, poziomy CO2, NOx oraz spalin obniżyły się w przedziałach od 40 do 90 proc. Doprowadziło to do tego, że współczesna samoloty mają często mniejszy wpływ na jakość powietrza wokół lotnisk niż ruch drogowy. W niektórych przypadkach 95 proc. cząstek stałych pochodzi z samochodów osobowych, ciężarówek oraz innych pojazdów naziemnych.
- Czy przesunięcie emisji gdzie indziej jest rozwiązaniem? Jeśli infrastruktura jest zamykana i przenoszona, to ładunki cargo są przewożone zwiększając ruch na drogach, liczbę kursów ciężarówek i poziom ich emisji. Czy to oznacza postęp? - dopytywał Hughes.
Klucz do najefektywniejszych rozwiązań
W lutym b.r. przedstawiciele portu lotniczego Schiphol poinformowali, że
ograniczenie z 500 tys. do 460 tys. lotów rocznie jest “koniecznym krokiem pośrednim” odzwierciedlającym opinię mieszkańców i linii lotniczych, jednak wiele linii lotniczych oraz organizacja branżowa, Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) skrytykowało plany jako “niezrozumiałe”, a następnie
zaskarżyło je na drodze prawnej.
- Co można było zrobić zamiast tego? Władze mogli pracować wspólnie z branżą by zrozumieć jej plany rozwiązania kwestii emisji oraz redukcji hałasu. Można było opracować wspólny plan oparty na środkach inicjowanych zaistniałą sytuacją. Do poszukiwania dodatkowych rozwiązań można było zaangażować najnowsze technologie. Celem powinno być wyważenie pomiędzy spokojem szwajcarskiej góry oraz wygodą życia w mieście - przekonuje Hughes odwołując się do starej prawdy: - Dialog i duch współpracy są kluczem do najefektywniejszych rozwiązań.