Według danych IATA (Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych) w 2017 roku globalna liczba pasażerów po raz pierwszy przekroczyła 4 mld, a do 2036 roku ma się podwoić. Za rekordowy wzrost odpowiadają przede wszystkim rynki wschodzące, w tym Chiny, w których tylko w tym roku obsłużonych zostanie 612 mln pasażerów (wzrost 11 proc. r/r). Eksperci coraz częściej mówią o przegrzaniu rynku, na którym zaczyna brakować maszyn oraz załóg. Czy globalna sytuacja wpłynie na polski rynek lotniczy?
Sytuację na rynku lotniczym najlepiej oddaje prognoza światowego giganta tej branży. Według najnowszych szacunków Boeinga, do 2037 r., amerykański producent sprzeda do Chin 7,7 tys. nowych samolotów o wartości 1,2 biliona dolarów. To wzrost prognoz aż o 6,2 proc. w porównaniu z zeszłym rokiem. Choć Chiny są najlepszym przykładem obrazującym hossę na rynku lotniczym, to według Krzysztofa Wójtowicza, prezesa Portu Lotniczego Lublin, sytuacja w Europie również wygląda dynamicznie.
– Światowy współczynnik mobilności się zwiększa i wszelkie prognozy mówią nam, że podróżowanie samolotem będzie zjawiskiem coraz powszechniejszym. Tylko dwóch największych tanich przewoźników w naszej części Europy, Ryanair i Wizz Air, chce do 2024 r. zwiększyć liczbę przewożonych pasażerów aż o 50 proc (Ryanair planuje 200 mln pasażerów, a Wizz Air 150 mln) – zaznacza Krzysztof Wójtowicz. Czy rynek nadąży za wzrostem zainteresowania lataniem?
Podaż nie nadąża za popytem
Linie lotnicze przyzwyczaiły nas do tego, że oferują coraz większą siatkę połączeń. Nie dziwią już połączenia z lotnisk regionalnych do Gruzji, na Ukrainę, czy do Tel Awiwu. Jednak sytuacja na rynku lotniczym zmienia się, na co coraz częściej wskazują eksperci. – Globalny ruch lotniczy jest na rekordowym poziomie i z tego powodu brakuje pilotów, którzy są przejmowani przez rynki wschodzące. Do tego dochodzą niestabilne ceny ropy, ograniczona liczba maszyn oraz brak pewności co do kształtu siatki portów lotniczych w Polsce i mamy powód przyspieszenia procesu optymalizacji połączeń oferowanych przez linie lotnicze – wyjaśnia Krzysztof Wójtowicz.
Koniunktura na światowym rynku lotniczym może mieć wpływ na rozwój branży w Polsce. W związku z problemami, linie lotnicze podążają za najbardziej dochodowymi kierunkami. Pierwsze tego oznaki można było zaobserwować już w 2013 r., kiedy rynek lotniczy w Polsce rósł stabilnie, a pomimo tego, gigant wśród przewoźników lotniczych, Ryanair, podjął decyzję o przeniesieniu kilku samolotów do bogatszej Europy Zachodniej. Ta decyzja spowodowała znaczną zmianę prognoz wielu portów lotniczych w Polsce.
Po likwidacji baz Wizz Aira
Obecnie sytuacja na rynku lotniczym w Polsce zaczyna przypominać tę z 2013 roku. W czerwcu Wizz Air
zlikwidował swoją bazę w Lublinie, a we wrześniu funkcjonującą od 10 lat
w Poznaniu. Likwidacja oznacza ograniczanie siatki połączeń lotniczych w całej Polsce, bowiem samoloty zasilały bazy w Katowicach, Gdańsku i Warszawie. A według Macieja Kłosa, Dyrektora Naczelnego firmy doradczej International Business Advisors, kolejne linie lotnicze analizują rentowność połączeń z polskimi lotniskami regionalnymi, które mogą przegrać rywalizację ze swoimi odpowiednikami na zachodzie Europy.
– Coraz częstszym kryterium organizacji sieci połączeń przez linie lotnicze, będą przychody z działalności pozalotniczej. W dobie rekordowego popytu na usługi lotnicze, a jednocześnie ograniczonej podaży, nastąpi zmiana modelu siatki połączeń na te najbardziej rentowne – zachodnioeuropejskie. Głównym kryterium będzie nie tylko zysk ze sprzedaży biletów, ale również zasobność portfela pasażerów, którzy podczas lotów dokonują zakupów – ocenia Maciej Kłos.