Największy na świecie przewoźnik niskokosztowy zwrócił się do Boeinga z prośbą o odszkodowanie za uziemienie MAX-ów. Linia przynajmniej do końca tego roku nie będzie mogła korzystać z nowych 737, chce, by producent pokrył straty wynikające ze zmniejszonych przychodów względem zakładanych.
W czwartek 25 lipca Southwest ogłosił, że jego flota 737 MAX pozostanie na ziemi przez resztę roku. Linia lotnicza ma obecnie 34 sztuki MAX-ów w swojej flocie i zamówione kolejne 276 samolotów tego typu. Przewoźnik ocenia, że od momentu zakończenia uziemienia będzie potrzebować około dwóch miesięcy, by przywrócić maszyny do służby i realizowania siatki połączeń.
Nie jest to pierwsze doniesienie tego typu. Jeszcze w
maju informowaliśmy, że China Eastern Airlines formalnie zażądało od Boeinga odszkodowania za uziemienie swoich czternastu 737 MAX i opóźnienie dostaw kolejnych maszyn tego typu. Już w marcu tuż po wydaniu na całym świecie zakazu lotów MAX-ów, Norwegian mający w tym momencie flotę w blisko 10 proc. złożonych właśnie z nowych boeingów zapowiedział, że będzie się domagać rekompensaty od Amerykanów. Kolejka po pieniądze jest długa. Zainteresowani nimi są wszyscy doszli i niedoszli użytkownicy MAX-ów w tym Polskie Linie Lotnicze LOT czy czarterowy przewoźnik Enter Air. A jest przecież i Ryanair, który ze względu
na swój model biznesowy, jest bardzo wyczulony na tego typu sytuacje jak ta z która mamy teraz do czynienia.
Producent, który w tym roku straci tytuł największego producenta lotniczego świata, przeznaczył budżet w wysokości 5 miliardów dolarów, aby zrekompensować swoim kontrahentom straty jakie przyniosły usterki najnowszych 737.