Linie Swiss myślą o nowych trasach długodystansowych

Od początku roku do końca czerwca przez pokłady samolotów Swiss przewinęło się 8,02 mln pasażerów. To o 4,4% więcej niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Wskaźnik obłożenia miejsc wzrósł do 80,6%. Thomas Klühr, prezes przewoźnika, uważa ten wynik za bardzo dobry. A jednak z pewną zazdrością spogląda na Monachium. Grupa Lufthansa rozwija się bardzo dynamicznie w stolicy Bawarii. Zbazowała tam pięć Airbusów A380. Dodatkowo otworzyła tam bazę dla długodystansowych lotów Eurowings, obsługiwanych przez Airbusy A330. – Lufthansa może sobie pozwolić na dalszy rozwój w Monachium, podczas gdy ograniczona przepustowość lotniska w Zurychu pozostaje dla nas dużym problemem – mówi Klühr.

– W czasie największego ruchu lotnisko w Zurychu powinno obsługiwać 80 operacji lotniczych w ciągu godziny. Jednak przy obecnych możliwościach lotniska można ich zaplanować tylko 66. W przypadku niekorzystnych warunków atmosferycznych liczba ta spada do 40 – tłumaczy prezes Swiss. Zła pogoda oznacza dramatyczne pogorszenie punktualności lotów. Przewoźnik z trudem wyrównuje w ciągu roku wynikające z tego straty.

Ograniczona przepustowość lotniska w Zurychu spowodowała, że Swiss nie uruchomiły żadnego długodystansowego połączenia od czterech lat. Mimo problemów wynikających z możliwości lotniska, przewoźnik zapowiada koniec stagnacji w tym segmencie. – Musimy w tej chwili skupić się na przejściu na większe Boeingi 777. Umożliwi nam to zaplanowanie na przełom roku 2018/2019 nowych tras długodystansowych – mówi Klühr. Prezes Swiss przewiduje, że będą to połączenia na klasycznych kierunkach do Ameryki Północnej i Azji.