W połowie kwietnia na Lotnisku Chopina wylądował największy samolot świata – An-225 Mrija ze sprzętem ratunkowym z Chin. KGHM wynegocjował z ukraińskim przewoźnikiem niską stawkę, gdyż rejsów miało być… aż osiem. Jednak po kontrowersjach związanych z przylotem Mriji, rozmowy zostały zerwane – donosi „Rzeczpospolita”.
KGHM umówił się z Antonov Airlines, ukraińskim przewoźnikiem, zajmującym się cargo lotniczym, na łącznie osiem rejsów ze sprzętem medycznym i materiałami do walki z pandemią koronawirusa. Odbył się tylko jeden – 14 kwietnia – a
powitanie Antonowa zostało przygotowane z pompą, w której uczestniczyli premier Morawiecki, minister aktywów państwowych i prezes KGHM. Firma kupiła m.in. kombinezony medyczne, przyłbice, maseczki ochronne, a wcześniej także respiratory na zlecenie Kancelarii Premiera.
Szybko zaczęto mówić, że wynajęcie największego samolotu świata za – jak utrzymywano – 12 mln zł, było błędem, kiedy na płytach lotnisk stoją nieużywane maszyny narodowego przewoźnika, Polskich Linii Lotniczych LOT. W sprawę włączyła się Opozycja. „Mniejszy Boeing 777 bierze na pokład 112 ton ładunku, co może oznaczać, że 96 ton dostarczonego 14 kwietnia sprzętu można było przetransportować za jednym razem mniejszym samolotem i taniej" – pisał Adam Szłapka z Nowoczesnej, a spekulacjom nie było końca.
KGHM nie chciał zdradzić szczegółów transakcji, zasłaniając się tajemnicą handlową, tłumaczono jednak, że oferta była bezkonkurencyjna cenowo. Standardowy wynajem maszyny typu An-225 to 3 mln dolarów, a więc ok. 12 mln zł. Jak jednak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, KGHM zapłacił za lot tylko 1,6 mln dol., czyli około 6,5 mln zł. Dlaczego?
Pierwszym powodem jest to, że dostaw miało być w sumie osiem – spółka miedziowa podpisała umowę jedynie na pierwszy lot, jednak niemal natychmiast zerwano negocjacje na kolejne rejsy Antonowa. Stąd właśnie miała wziąć się niska cena przelotu. Po drugie, Mrija przez ostatnie pół roku była remontowana i swój pierwszy lot dla rządu francuskiego miała wykonać dopiero 18 kwietnia. Antonov Airlines potraktowały lot Mriji jako lot testowy i, w pewnym sensie, reklamowy.
Najprawdopodobniej przewoźnik nie wystosował w stosunku do KGHM żadnych roszczeń za zerwanie kontraktu. Informacji tej jednak nie potwierdza sama firma, która ucina wszelkie zapytania na ten temat. Wiadomo jednak, że KGHM straci na zmianie przewoźnika, bowiem w transporcie materiałów chodzi nie tyle o ciężar, ile o objętość całego ekwipunku.
„Ładowność An-225 Mrija to 1300 m sześc., Boeinga 787-8 Dreamliner – samolotu typowo pasażerskiego – tylko 130 m sześc. Żeby przewieźć cały kupiony sprzęt, trzeba wykonać większą liczbę lotów (już było ich dziesięć i planowane są kolejne). Do tego dochodzą odprawy celne, opłaty magazynowe, koszty wynagrodzenia personelu itp.” – pisze Rzeczpospolita.