Japan Airlines (JAL) i All Nippon Airways (ANA) ogłosiły kolejną redukcję lotów krajowych i międzynarodowych. Zwłaszcza połączenia poza Japonię czeka ostra korekta. Jednocześnie premier Shinzo Abe zapewnia sektor lotniczy, że władze go nie zostawią sam na sam ze skutkami pandemii.
ANA i JAL będą na rynku krajowym obsługiwać około 40–50 proc. wcześniej planowanych połączeń. Sama ANA w tym miesiącu odwołała już ponad 7 tysięcy lotów, a listę cały czas poszerzają kolejne setki. Jeszcze gorzej sprawy się mają w przypadku podniebnych podróży z wysp japońskich za ich granice.
Małe nie zawsze jest piękne
JAL podaje, że w maju zmniejszy liczbę lotów na wszystkich trasach międzynarodowych o 4 568, czyli 94 procent. Usługi między Tokio-Hanedą do Nowego Jorku-JFK, Dallas Fort Worth i San Francisco oraz z Narity do Bostonu, LAX, San Diego i Seattle zostaną zawieszone. Ten sam los czeka wszystkie połączenia z Australią. W Europie samoloty z czerwonym żurawiem na ogonie pojawią się tylko na londyńskim Heathrow.
ANA z kolei, między 25 kwietnia a 15 maja, zmniejszy liczbę lotów na trasach zagranicznych, z wyłączeniem usługi Narita – Los Angeles, o 3 323, czyli 90 proc. Obydwie spółki podają jednocześnie, że ich siatki mogą dalej się kurczyć, jeżeli sytuacja powodowana przez pandemię pogorszy się jeszcze bardziej.
Nadciągają (nie)ciekawe czasy– Kryzys wywołany rozprzestrzenianiem się nowego koronawirusa będzie gorszy od Wielkiego Kryzysu z przełomu lat 20. i 30 XX w. – oceniła w poniedziałek 20 kwietnia dyrektor wykonawcza Międzynarodowego Funduszu Walutowego Kristalina Georgiewa.
Słowa te czy Alexandre’a de Juniaca, prezesa Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych
o coraz ciemniejszych barwach, w jakich rysuje się przyszłość całej branży lotniczej na świecie, docierają do uszu decydentów w Tokio. Te, mimo wprowadzenia stanu wyjątkowego, nie nakazały, a nawet nie poprosiły przewoźników o zmniejszenie oferowania. Wynika to z chęci utrzymania jak największej liczby połączeń, choćby miało nimi latać więcej członków załogi niż pasażerów. Premier Shinzo Abe uważa transport lotniczy za kluczowy w wyspiarskim państwie rozciągającym się z północy na południe na długości prawie 3 tys. kilometrów.
W pakiecie stymulacyjnym odpowiadającym jednej piątej rocznego PKB japońskiej gospodarki, jednej z największych na świecie, rząd obiecał wsparcie finansowe dla przewoźników. Nie wiadomo jednak, ile będzie ono wynosić. Biorąc pod uwagę to, co się dzieje, pewnie zbyt wcześnie na takie deklaracje. Na razie stowarzyszenie Scheduled Airlines Association, które reprezentuje ANA, JAL i 17 innych linii, szacuje, że skutki rozprzestrzeniania się wirusa z Wuhan będą kosztować jej członków tylko do końca maja 4,64 mld dolarów. Do końca 2020 roku straty z powodu utraconych dochodów mogą urosnąć czterokrotnie.