Zjednoczone Emiraty Arabskie w przeciwieństwie do Kanady, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii oraz krajów Unii Europejskiej nie nałożyły żadnych sankcji gospodarczych na Rosję, która 24 lutego zaatakowała militarnie Ukrainę. Linie lotnicze Emirates mogą w ten sposób nadal operować między Dubajem a Moskwą i Sankt Petersburgiem.
Tim Clark, prezes największego przewoźnika z Bliskiego Wschodu, jest przekonany, że Rosjanie mają wciąż pełne prawo do podróżowania po świecie. Dlatego, dopóki właściciel Emirates, którym jest rząd Dubaju, nie zdecyduje inaczej, to operacje lotnicze do największego państwa globu będą kontynuowane.
– Sankcje nie są wymierzone w naród rosyjski. Podejrzewam, że obywatele tego kraju są tak samo poruszeni tym, co się dzieje na Ukrainie, jak wszyscy inni na świecie – podkreślił Clark w rozmowie udzielonej "Bloomberg Television".
Emirates realizują aktualnie dwa razy dziennie rejsy do Moskwy z wykorzystaniem dwupokładowych A380 i raz na dobę do Sankt Petersburga. Prezes przewoźnika ujawnił, że loty z Rosji do Dubaju mają wysoki wskaźnik wypełniania samolotów. Odrzutowce linii lotniczych znad Zatoki Perskiej ponadto mogą operować nad Syberią, realizując w ten sposób rejsy na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych.
Według obserwacji Clarka i jego podwładnych, podróżujący między Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi a Rosją, to przede wszystkim działacze organizacji non-profit, dyplomaci oraz nieliczni turyści. Istnieje także duży popyt na usługi cargo na realizowanych połączeniach do Moskwy i Sankt Petersburga.
Wszystkie wiadomości o wojnie w Ukrainie znajdziecie w naszym specjalnym wątku:
Wojna Rosja-Ukraina.