Air New Zealand zwiększy oferowanie. Niższych cen biletów nie będzie

Nowa Zelandia zdecyduje w poniedziałek, czy obniżyć poziom alertu, związanego z pandemią koronawirusa, z trzeciego do drugiego, co pozwoliłoby na powrót podróży krajowych. Obecnie w Nowej Zelandii przypadków zachorowań na COVID-19 jest stosunkowo niewiele, dlatego kraj postanowił o łagodzeniu swoich restrykcji.

W przypadku uruchomienia poziomu drugiego, Air New Zealand, zgodnie z zapowiedziami, będzie działał w większości regionalnych portów lotniczych. Jednak środki dystansowania społecznego, takie jak wprowadzenie wolnego środkowego miejsca w samolotach, spowodują, że linie będą mogły sprzedać mniej niż połowę miejsc w swoich samolotach turbośmigłowych oraz około 65 proc. w przypadku wąskokadłubowych Airbusów A320.

„Na tej podstawie, aby zapewnić pokrycie naszych kosztów operacyjnych, nie będziemy w stanie zaoferować najniższej możliwej ceny, dopóki środki ostrożności nie zostaną usunięte” – napisał w oświadczeniu dyrektor generalny Air New Zealand, Greg Foran.

Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) wystąpiło już przeciwko pozostawianiu pustych miejsc w samolocie. IATA argumentuje, że maski są wystarczającym zabezpieczeniem pasażerów przed ewentualnym zarażeniem koronawirusem, natomiast wprowadzenie środkowego pustego fotela spowodowałoby dramatyczne wzrosty kosztów podróży.

Przewoźnik spodziewa się, że ruch lotniczy będzie wracał stopniowo. – Nawet gdy zakończą się restrykcje transportowe, do wszystkich naszych krajowych destynacji będzie latało mniej samolotów – mówi Foran.
Niemal 300 z 1200 członków załogi odrzutowca Air New Zealand zostało zwolnionych lub przeszło na wcześniejszą emeryturę. 900 pozostawionych na liście płac, zgodziło się na 30-procentowe obniżki w ciągu kolejnych dziewięciu miesięcy pracy.