Wizz Air dość często oferuje loty na tożsamych trasach z dwóch pobliskich portów lotniczych. Nieuważność może pasażerów sporo kosztować - pamiętajcie, że warto czytać wszystko co jest napisane małymi literkami.
Informacja o uruchomieniu lotów między Gdańskiem a Popradem kolejny raz pokazała, jak pasażer musi być uważny, jeśli rezerwuje bilety lotnicze na przeloty węgierskimi liniami lotniczymi. W polskojęzycznych kanałach sprzedażowych Wizz Aira słowackie lotnisko to port Poprad-Zakopane-Tatry, podczas gdy w wersjach angielskojęzycznych i innych widnieje Poprad-Tatry, czyli prawdziwa nazwa lotniska na Słowacji.
Taki chwyt marketingowy jest częstą zagrywką operatora o modelu niskokosztowym, który nieuważnych pasażerów – niektórzy mogą przecież rezerwować bilety lotnicze pierwszy raz w życiu – może kosztować utratę dodatkowych pieniędzy i sporo nerwów. Nie jest to jednak odosobniony przypadek.
Węgierskie linie lotnicze często oferują loty na tożsamych kierunkach z portów lotniczych, która dzieli „bliska” odległość. Np. pasażer chcąc zarezerwować bilety na podróż do i z Abu Zabi z Krakowa może skończyć z biletem wystawionym na podróż z lub do Katowic. Albo podróżny, który chce lecieć do Mediolanu-Malpensa zarezerwuje bilet na rejs do stolicy Lombardii, lecz wyląduje w Bergamo. Błąd można popełnić także np. przy rezerwacji podróży z Warszawy do Kiszyniowa – można lecieć z „Okęcia”, a „przypadkowo” wrócić do Modlina.

Powyższe sytuacje spowodowane są faktem, że system sprzedażowy Węgrów jest tak skonstruowany, aby oferować pasażerom takie opcje zakupu biletów. Latam często i wiele razy słyszałem, także wśród zagranicznych turystów, że dopiero po przylocie zorientowali się, że lotnisko Katowice wcale nie jest w Krakowie, i konieczna jest podróż (za dodatkową opłatą) do grodu Kraka. Powód rezerwacji takiego bilety zawsze jest jeden – system tak polecił, a pasażer nie zauważył informacji małym druczkiem.