– Uważam, że potencjalnego wkładu LOT w rozwój Czech, a zwłaszcza lotniska w Pradze, nie da się porównywać z turecką linią niskokosztową. LOT mógłby po latach ponownie uczynić z Pragi liczący się port przesiadkowy z połączeniami na cały świat – mówi Vojtěch Očadlý, dziennikarz czeskiego portalu branżowego zdopravy.cz.
W niedzielę wieczorem, gdy w siedzibie Polskich Linii Lotniczych LOT szykowano się już do podpisania umowy na przejęcie Smartwings, w Stambule doszło do zaskakującego obrotu sprawy. Współwłaściciel i główny negocjator sprzedaży czeskiego przewoźnika,
Jiří Šimáně, zdecydował finalnie o podpisaniu umowy z Pegasusem.
Ta niespodziewana zmiana, dosłownie na godziny przed planowanym sfinalizowaniem transakcji, odbiła się szerokim echem w mediach, zarówno tych tradycyjnych, jak i społecznościowych. Można w nich zaobserwować kilka powtarzających się wątków: negatywny wpływ na negocjacje zamieszania w spółkach skarbu państwa, które skończyło się krótkotrwałym odwołaniem prezesa LOT, spore dopasowanie Smartwings do struktury LOT oraz brak innych podmiotów w regionie, które narodowy przewoźnik mógłby przejąć, oraz dopuszczenie do rynku CEE silnego podmiotu z Czech.
Co jednak mówi się o samej sytuacji w Czechach?
Czy Smartwings był wart 145 mln euro i jak zmieni się teraz czeski rynek lotniczy?
Šimáně chciał sprzedać. Decydowała cena
Sprzedaż Smartwings to kolejne już pozbycie się aktywów przez Jiříego Šimáně w ramach konsolidowania działalności. Wcześnie pozbył się on Global Wines and Spirit i TravelFree. Sam biznesmen oceniany jest przez wielu jako dość nieobliczalny i zdolny do podejmowania decyzji w ostatniej chwili – tak było zresztą w sprawie Israir. Mimo to nagła zmiana decyzji wywołała w Czechach podobne zaskoczenie co w Polsce.
– Właściciele chcieli wycisnąć z transakcji maksimum. To ludzie biznesu, którzy od dawna myśleli o sprzedaży firmy. Niekoniecznie musi to oznaczać coś negatywnego. Spotkałem się nawet z opiniami ekspertów, że większa liczba zainteresowanych podmiotów i twarde negocjacje, na które LOT się zgodził, mogły wywindować cenę Smartwings do poziomu, jaki panowie Šimáně i Vik uważali za właściwy, choć wcześniej nikt nie był gotów zapłacić aż tyle – mówi Vojtěch Očadlý, dziennikarz zajmujący się lotnictwem w branżowym portalu zdopravy.cz.
Dodaje przy tym, że co prawda już wcześniej docierały nieoficjalne informacje o zainteresowaniu Pegasusa czeskim przewoźnikiem, ale w oczach Czechów był jeden wyraźny faworyt do przejęcia linii i był nim LOT.
Co to oznacza dla lotniska w Pradze?
Obecnie lotnisko w Pradze obsługuje przede wszystkim ruch point-to-point. Znaczną jego cześć stanowi obsługa turystów przylatujących do Pragi, ale to także pokaźna i stale rosnąca liczba wyjeżdżających Czechów. Jego największą słabością, po upadku Czech Airlines, jest brak silnego lotniska hubowego i niezbyt wygodne przesiadki na trasach długodystansowych.
– Z wielkim zainteresowaniem śledzę informacje o zmianach w strukturze własnościowej Smartwings/ČSA i szanuję decyzję ich akcjonariuszy, którzy ostatecznie zdecydowali się na rozpoczęcie procesu sprzedaży z Pegasusem. Wierzę, że ten przewoźnik lotniczy dostrzega potencjał dalszego rozwoju transportu lotniczego w Pradze, ponieważ jest to atrakcyjny rynek, o dużym popycie i strategicznej lokalizacji – skomentował sytuację Portu Lotniczego w Pradze jego dyrketor Jiří Pos.
– Jeszcze przed pandemią LOT planował uruchomienie z Pragi kilku tras. W ostatnim czasie przewoźnik ponownie zastanawia się, gdzie bazować samoloty i rozwija się w portach regionalnych w Polsce. Jestem przekonany, że dla tych maszyn znalazłoby się zastosowanie również w Pradze. Co więcej, zainteresowanie stałą obecnością szerokokadłubowego samolotu jest, ze względu na brak kilku kluczowych całorocznych połączeń dalekodystansowych, bardzo duże wśród władz lotniska. Dreamliner bazowany w Pradze byłby prawdziwym gamechangerem – komentuje Očadlý.
Wkład LOT-u w rozwój byłby ogromny
Dodaje przy tym, że jeśli CPK powstanie, to oferta LOT naturalnie będzie rozwijała się w regionie i będzie on nadal latał do Pragi, i zapewne zwiększał oferowanie. – LOT to przewoźnik dalekodystansowy, podczas gdy Pegasus to niemal modelowa linia niskokosztowa, bazująca na przepełnionym lotnisku w Stambule i, o ile się nie mylę, bez realnych planów wejścia na trasy long-haul – komentuje Očadlý.
– LOT jest postrzegany jako silna marka, z solidnym zapleczem i jasno zarysowaną przyszłością. Tak było również tym razem. Uważam, że jego potencjalnego wkładu w rozwój Czech, a zwłaszcza lotniska w Pradze, nie da się porównywać z turecką linią niskokosztową. LOT mógłby po latach ponownie uczynić z Pragi liczący się port przesiadkowy z połączeniami na cały świat – podkreśla czeski dziennikarz.
Pegasus oferuje obecnie regularne połączenia z lotniskiem w Pradze i zapewnia przesiadki w swoim hubie na lotnisku Sabiha Gökçen w azjatyckiej części Stambułu. Ceny potrafią być bardzo atrakcyjne i zwiększają dostępność samej Turcji i Bliskiego Wschodu, ale nie ma to oczywiście żadnego porównania do możliwości, jakie oferują duże huby, czy tych, jakie ma zaoferować CPK.
LOT. Były też obawy
Ewentualne przejecie przez LOT Smartwings nie budziło jednak w Czechach tylko entuzjazmu. Polski przewoźnik przygotowuje się do otwarcia Centralnego Portu Lotniczego (CPK) i sam mówi o tym, że przed jego otwarciem konieczna jest „budowa masy”.
– Rozruch tak dużego projektu będzie wyjątkowo trudny i każdy samolot będzie na wagę złota. Pojawiają się więc obawy, czy LOT nie wykorzystałby potencjału Smartwings głównie do wzmocnienia własnej siatki połączeń, której już dziś bardzo potrzebuje, kosztem dalszego rozwoju połączeń z Pragi – zaznacza Očadlý.
Nie ukrywa jednak, że podobne wątpliwości eksperci mają także w przypadku Pegasusa i stawiają pytanie, czy rzeczywiście chodzi mu o ekspansję na rynek europejski, czy raczej o przejęcie samolotów, którymi Smartwings, zwłaszcza poza sezonem, dysponują w związku z wygaśnięciem części leasingów, podczas gdy biura podróży stopniowo przechodzą na własnych „przewoźników”, jak Blue Style z HelloJets czy Čedok z Air001?
– Dziś na dostawy nowych maszyn czeka się nawet kilka lat, a Smartwings już je mają, w pesymistycznym scenariuszu można powiedzieć: dostępne niemal od ręki – zaznacza czeski dziennikarz.
Dlaczego Turcy kupują Smartwings?
To pozostaje zdecydowanie najtrudniejszym pytaniem dla wszystkich w branży. Z jednej strony wydaje się, że pozyskanie samolotów może być istotnym celem krótkoterminowym, ale strategia działania w dłuższej perspektywie nie jest jasna. Do tego pojawiają się wątpliwości, co do tego, czy na taką transakcję zgodzi się Komisja Europejska – w końcu to przewoźnik spoza UE próbuje przejąć ponad połowę udziałów w unijnym przedsiębiorstwie.
– Pegasusowi wiedzie się dobrze i prawdopodobnie dysponuje znacznymi środkami finansowymi. W jaki sposób zamierza je wykorzystać, to na razie otwarte pytanie. Wejście na rynek UE najprawdopodobniej ułatwi mu planowane założenie spółki w Holandii – komentuje Očadlý.
Istotna może być także chęć szerszego wejścia na rynek europejski z w miarę rozpoznawalną marką, ale szczegółowe plany nowego właściciela są tu trudne do przewidzenia. Zresztą sama przyszłość marki Smartwings jest dość delikatna – już zakończenie działalności przez ČSA wywołało duże niezadowolenie w Czechach.
– Smartwings mogą być dla części opinii publicznej mniej lubianą linią wakacyjną, ale mają swoją klientelę i liczby to potwierdzają. Wielu Czechów pyta biura podróży, czy polecą Smartwings i jest gotowych świadomie dostosować do tego wybór swojej oferty wakacyjnej – mówi Očadlý.