Prezes Przedsiębiorstwa Państwowego "Porty Lotnicze" Stanisław Wojtera deklaruje pomoc lotnisku w Modlinie, ale pod warunkiem ustanowienia bardziej realnych stawek dla Ryanaira, który dominuje w mazowieckim porcie.
Według PPL niskokosztowiec z Irlandii zarabia krocie z powodu nieefektywnego modelu biznesowego zarządzających podwarszawskim lotniskiem, które mimo coraz lepszych miesięcznych wyników przewozowych, wciąż przynosi straty po dziesięciu latach istnienia.
– 2023 rok będzie kluczowy dla Lotniska w Modlinie. Ryanair musi podjąć decyzję: albo zgodzi się na rynkowe warunki i zacznie płacić urealnione stawki, albo będzie musiał zrezygnować z przychodów z tego portu – podkreślił Wojtera,
cytowany przez serwis money.pl.
Jak przekazał Wojtera
niskokosztowiec z Zielonej Wyspy płaci w mazowieckim porcie zaledwie 5 złotych za każdego odprawionego pasażera. To szokująco nisko w porównaniu nawet z pobliskim Lotniskiem Chopina, gdzie linie lotnicze płacą za taką usługę 81 złotych, czyli aż szesnastokrotnie więcej niż w Modlinie.
– Tak nierynkowa stawka była możliwa dzięki cennikowi, który wraz ze wzrostem obsłużonych pasażerów zmniejsza opłatę za pasażera odlatującego z lotniska do stawek, które nie dają najmniejszej szansy na opłacalność. Każdy nowy przewoźnik, który wszedłby do portu musiałby płacić wielokrotnie większą stawkę, co w efekcie wyklucza jakąkolwiek zdrową konkurencję w porcie w Modlinie – wyjaśnił Wojtera, który nie wyklucza jednak istotnej zmiany w funkcjonowaniu podwarszawskiego lotniska.
– Daje wiarę, że dziś Port Warszawa-Modlin jest na dobrej drodze, aby zacząć być rentowną firmą, a nie prywatnym lotniskiem jednego przewoźnika, do którego muszą dopłacać polscy podatnicy. Jesteśmy gotowi na ratunkowe finansowanie pod warunkiem uzdrowienia modelu biznesowego portu. Kluczem jest wybranie takiego, aby lotnisko na siebie zarabiało. Od tego zależy przyszłość portu – podsumował Wojtera.