Zapowiedź zniesienia obowiązku wizowego dla krótkich podróży do USA już poskutkowało zapowiedzią nowego połączenia PLL LOT Warszawa – San Francisco. Zdaniem analityków na tych zmianach może skorzystać polski biznes – a przede wszystkim firmy wchodzące na rynek.
Prezydent USA Donald Trump poinformował 4 października, że
podpisał zgodę na włączenie Polski do programu ruchu bezwizowego. Decyzję prezydenta USA musi zatwierdzić teraz Kongres. Zgodnie z
zapowiedzią prezesa PLL LOT Rafała Milczarskiego, przewoźnik
uruchomi w związku z tym nową trasę do Stanów Zjednoczonych. Od 5 sierpnia 2020 r. LOT będzie latał z Warszawy do San Francisco.
Jeszcze w piątek Mikołaj Wild, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury podkreślił, że zniesienie wiz to „jedno z ważniejszych wydarzeń w tym roku z punktu widzenia rynku lotniczego w Polsce”. – Formalności zawsze ograniczają obrót między państwami. Możliwość podjęcia we wtorek decyzji o podróży do USA w środę ma znaczenie dla wymiany gospodarczej. Podobnie możliwość organizacji wycieczki bez wysyłania uczestników do ambasady ma znaczenie dla turystyki –
podsumował wiceminister na Twitterze.
Łatwiej i taniej
– Po zniesieniu wiz polscy pasażerowie będą musieli aplikować o autoryzację ESTA przed podróżą. To znacznie tańsze (kosztuje 14 dolarów) i nie wymaga skomplikowanych procedur. Jednak trzeba przypominać pasażerom, że ruch bezwizowy nie oznacza, że mogą przekroczyć amerykańska granicę bez żadnych formalności – podkreśla Dominik Sipiński, analityk lotniczy ch-aviation i Polityki Insight.
– Zniesienie wiz dla Polaków podróżujących do Stanów z pewnością zwiększy potencjał ruchu lotniczego między krajami, szczególnie typowo turystycznego – teraz takich pasażerów odstrasza zarówno koszt, jak i procedury związane z uzyskaniem wiz. Może mieć to też pewien wpływ na ruch biznesowy. Część przedsiębiorców, zwłaszcza takich, którzy nie mają potrzeby regularnych podróży biznesowych do Stanów, może teraz zdecydować się na podróż zamiast np. wideokonferencji. Może też wzrosnąć liczba odwiedzin w Stanach przez krewnych i znajomych Polonii, którzy mieszkają w Polsce – uważa Sipiński.
– Każde zniesienie barier, jak na przykład potrzeby ubiegania się o wizę, jest zjawiskiem korzystnym – mówi „Rynkowi Lotniczemu” Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu zrzeszającej pracodawców Konfederacji Lewiatan. Zaznacza jednak, że nie należy przeceniać wpływu decyzji USA na prowadzenie biznesu, bo uzyskanie nawet 10-letniej wizy „biznesowej" nie stanowiło dotąd trudnej bariery w całym procesie prowadzenia firmy. Ułatwienie rozwoju działalności mogą bardziej odczuć start-upy, choć zdaniem Mordasewicza, będzie to raczej kwestia psychologiczna. Zdaniem eksperta Konfederacji Lewiatan, zniesienie wiz może spowodować pewien wzrost popularności Stanów Zjednoczonych jako kierunku turystycznego. – Wciąż jednak ważniejsze przy wyborze miejsca urlopu będą inne czynniki, takie jak kurs dolara – zastrzega.
Połączenie Warszawa – San Francisco: dobra wiadomość dla start-upów?
Zdaniem Dominika Sipińskiego, LOT może skorzystać szczególnie na zniesieniu wiz po
uruchomieniu połączenia do San Francisco. – Do Doliny Krzemowej może bowiem podróżować wielu start-upowców, dla których teraz koszt uzyskania wizy jest dodatkową przeszkodą. Tym samym na łatwiejszych podróżach mogłaby skorzystać polska branża IT – uważa Dominik Sipiński.
O opinię poprosiliśmy również na stałe mieszkającego w San Francisco Polaka, doskonale zorientowanego w branży start-upów i IT. Podobnie jak Jeremi Mordasewicz uważa on zarówno zniesienie wiz, jak i nowy kierunek LOT-u za pozytywne zjawiska, ale nie przełomowe dla biznesu. - Dziesięcioletnia wiza biznesowa to jedno spotkanie w Warszawie i kilkaset złotych. Nigdy nie słyszałem o problemach z tym związanych - podkreślił dodając, że osobiście, z powodu braku wi-fi w LOT, będzie musiał wybrać ofertę lotu Lutfhansy z przesiadką.
Z kolei Adam Malczak, rzecznik Google na Polskę i Europę Środkowo-Wschodnią optymistycznie podchodzi do zapowiedzi uruchomienia połączenia z Warszawy do San Francisco. – To świetny news – np. dla lokalnego rynku start-upowego czy firm technologicznych – małych i dużych, tych lokalnych i tych międzynarodowych z dużymi biurami w Warszawie – tak jak Google –
napisał na Twitterze.