– Centralny Port Komunikacyjny to potężna inwestycja, która w ciężkich czasach rodzi dla decydentów pokusę jej zarzucenia, a przynajmniej przesunięcia w czasie i przekierowania pieniędzy a inne cele. To byłby jednoznaczny błąd! – komentuje dla Rynku Lotniczego Dr Dawid Piekarz, wiceprezes think tanku Instytut Staszica.
Branża lotnicza jest jedną z tych, które najbardziej cierpią na obecnym kryzysie spowodowanym epidemią. Oczywiście chodzi z jednej strony o formalne zawieszenie lotów i uziemienie całych linii lotniczych, ale także perspektywy długofalowe – spadek zainteresowania (lub w ogóle uniemożliwienie, jeśli epidemia nie minie do lata) podróży turystycznych, wyjazdów wakacyjnych, ale także podróży biznesowych. Kolejnym ciosem jest przesuniecie Euro i możliwe także przesuniecie igrzysk olimpijskich w Japonii. Na razie w branży leje się krew: w portach lotniczych UE, EOG, Szwajcarii oraz Wielkiej Brytanii zmniejszył się średnio o 54 proc. w stosunku do połowy marca, a w pierwszym kwartale tego roku lotniska łącznie stracą ponad 100 milionów pasażerów, oraz przychody w wysokości 2 miliardów euro już w pierwszym kwartale tego roku. Straty te jeszcze się pogłębią w nadchodzących miesiącach. Jak oblicza PAŻP, na polskich lotniskach ruch w okresie 15-22 marca spadł o 84 proc. w stosunku do podobnego okresu ub. roku.
Zdaniem niektórych ekspertów może to być najgorszy rok w historii lotnictwa. Dla Polski ma to przede wszystkim 2 aspekty – pierwszy to kondycja LOT-u, który po ucieczce spod gilotyny kilka lat temu zaczął wchodzić do europejskiej cięższej ligi, w tej chwili cały jego model biznesowy de facto się załamie. Jest to tym większy cios, że LOT jest obecnie na etapie intensywnej modernizacji i wymiany floty, stąd nie może liczyć na odłożoną w przeszłości poduszkę finansową.
Drugim aspektem jest Centralny Port Komunikacyjny – potężna inwestycja, która w ciężkich czasach rodzi dla decydentów pokusę jej zarzucenia, a przynajmniej przesunięcia w czasie i przekierowania pieniędzy a inne cele. To byłby jednoznaczny błąd! Trzeba bowiem pamiętać, iż kataklizmy – w tym epidemie mijają, a zapóźnienia gospodarcze i strategiczne trzeba odrabiać latami i pokoleniami. Ponadto od czasów Wielkiego Kryzysu i Amerykańskiego New Dealu nie ma lepszego sposobu pobudzania koniunktury jak inwestycje infrastrukturalne. Pamiętajmy, że samo lotnisko to zaledwie niewielka część całego CPK. Trzeba dodać do tego linii kolejowe, autostrady, centra i zaplecza logistyczne naturalnie powstające w otoczeniu tego typu obiektów, aby zobaczyć, że dla spadającego PKB taka inwestycja może być całkiem dynamizującą kroplówką.
Co jednak ważniejsze, CPK ma zniwelować zapóźnienia strategiczne ciągnące się niemal od czasów zaborów – co łatwo zobaczyć choćby na mapach kolejowych. Oczywiście – możemy powiedzieć, żeby z CPK poczekać na lepsze czasy, tyle tylko ze one niekoniecznie muszą szybko nadejść, natomiast CPK poza funkcją stymulatora gospodarki będzie dawał nam przewagę strategiczną w regionie Europy środkowej – a więc czynnik przydatny zwłaszcza w ciężkich czasach. Nie zapominamy też o aspekcie bezpieczeństwa – CPK będzie miał kluczowe znaczenie w razie zagrożenia militarnego Polski jako hub do przerzutu wojsk i sprzętu do Polski drogą lotniczą – kluczowe zwłaszcza w pierwszych dniach i godzinach kryzysu. Tak więc
odłożenie CPK oznacza de facto zgodę na zaszłości strategiczne i gospodarcze, które są większym strukturalnym hamulcem dla gospodarki niż nawet koszty związane z budową CPK.
Wracając do LOT-u – ostatnie dni pokazały, że kapitał jednak ma narodowość i to właśnie „narodowy przewoźnik” jest w stanie zrealizować przedsięwzięcie jakim jest akcja
„powrót do domu”. Tym bardziej, że o wolnym rynku w obcej chwili zapominają nawet USA. We wtorek Boeing wezwał do stworzenia wartej
60 mld dolarów linii ratunkowej dla amerykańskiego przemysłu lotniczego, który zmaga się z ogromnymi stratami spowodowanymi pandemią koronawirusa – informuje Agencja Reutera. O wsparcie rządowe wystąpili również amerykańscy przewoźnicy lotniczy, w efekcie Donald Trump podkreślił, że pomoże również dostawcom, takim jak producent silników General Electric. – Musimy chronić Boeinga ... Pomożemy Boeingowi – stwierdził.
W obecnej chwili krótkowzroczność i doraźne łatanie byłoby grzechem ciężkim – epidemii i kryzysy mijają, a strukturalne zapóźnienia i brak budowy własnego bezpieczeństwa i siły ekonomicznej nie mijają nigdy – trzeba je po prostu, w lepszych i gorszych czasach przezwyciężać.