Ostatnie wydarzenia na lotnisku Warszawa–Modlin po raz kolejny postawiły pod znakiem zapytania odporność operacyjną jednego z kluczowych portów obsługujących ruch niskokosztowy w Polsce. Intensywne opady śniegu doprowadziły do czasowego wstrzymania operacji lotniczych, co w praktyce sparaliżowało funkcjonowanie lotniska i uderzyło bezpośrednio w tysiące pasażerów. Nieoficjalnie pojawiają się informacje, że na lotnisku jest za mało sprzętu do tzw. „Akcji Zima”.
Już wczoraj (30 grudnia)
trzy samoloty wylądowały w Łodzi, zamiast w Modlinie. Dziś (31 grudnia) w godzinach porannych, w związku z gwałtownym pogorszeniem warunków atmosferycznych, podjęto decyzję o czasowym zamknięciu pasa startowego, a tym samym i lotniska. Operacje startów i lądowań zostały wstrzymane, rejsy Wizz Aira z Brindisi i Bergamo odwołano, a część rejsów przekierowano na inne lotniska w kraju m.in. Ryanair z Bergamo wylądował w Poznaniu, ten z Brukseli wylądował w Łodzi, podobnie jak A320 linii Air Arabia obsługujący rejs z Szardży.
Jak informowały służby lotniskowe, przyczyną były trudności z utrzymaniem wymaganych parametrów nawierzchni pasa oraz dróg kołowania mimo trwającej „Akcji Zima”. Choć podobne sytuacje nie są w lotnictwie niczym nadzwyczajnym, skala zakłóceń w Modlinie zwróciła uwagę zarówno mediów, jak i pasażerów.
Chaos w terminalu
Najbardziej dotkliwe skutki kryzysu były widoczne w terminalu pasażerskim. W krótkim czasie zgromadziło się tam kilkaset, a według niektórych relacji nawet około tysiąca osób oczekujących na odlot. Wiele lotów było opóźnionych lub odwołanych, a podróżni skarżyli się na niewystarczający przepływ informacji oraz brak jasnych komunikatów dotyczących dalszego przebiegu podróży.
Dodatkowym problemem była ograniczona infrastruktura terminala, niewielka liczba punktów gastronomicznych oraz ograniczona przestrzeń sprawiły, że długotrwałe oczekiwanie stało się dla pasażerów szczególnie uciążliwe. W mediach pojawiły się relacje o narastającej frustracji i dezorganizacji.
Przywrócenie operacji
Po kilku godzinach intensywnych prac służb technicznych pas startowy został dopuszczony do użytku, a ruch lotniczy stopniowo wznowiono. Lotnisko poinformowało o powrocie do normalnych operacji, podkreślając zaangażowanie ekip odpowiedzialnych za utrzymanie infrastruktury w warunkach zimowych.
Jednak dla wielu obserwatorów problem nie ogranicza się wyłącznie do pogody. Kryzys w Modlinie ponownie wywołał dyskusję o przygotowaniu portu na sytuacje niestandardowe, skuteczności procedur kryzysowych oraz zdolności lotniska do obsługi dużej liczby pasażerów w przypadku dłuższych zakłóceń.
Szerszy problem portu regionalnego
Lotnisko Warszawa–Modlin od lat funkcjonuje na granicy swoich możliwości infrastrukturalnych, obsługując intensywny ruch tanich linii lotniczych. Każde poważniejsze zakłócenie – niezależnie od tego, czy jest spowodowane pogodą, awarią czy ograniczeniami operacyjnymi – szybko ujawnia strukturalne słabości portu. Ostatnie wydarzenia pokazują, że choć zimowe warunki są wyzwaniem dla wszystkich lotnisk, to w przypadku Modlina ich skutki są szczególnie dotkliwe. Dla pasażerów oznacza to nie tylko opóźnienia, ale także utratę zaufania do stabilności operacyjnej portu. Zimowy paraliż w Modlinie nie był jedynie incydentem pogodowym, lecz kolejnym sygnałem, że lotnisko wymaga szybszych i dalszych inwestycji.