Szybkie przeliczenie liczby pasażerów lecących samolotem startującym z Bukaresztu do Tbilisi daje wgląd w problemy, z jakimi zmagają się rumuńskie krajowe linie lotnicze Tarom. Wygląda na to, że tylko gruntowna restrukturyzacja może uratować przewoźnika.
Kierunki mocno dyskusyjne
Na pokładzie airbusa A318, który może pomieścić 113 osób, jest ich 30. Trasa Bukareszt - Tbilisi, która obsługiwana jest dwa razy w tygodniu, została uruchomiona w październiku 2018 r., jednocześnie z innym lotem ze stolicy Rumunii do miasta w regionie Kaukazu - Erywania w Armenii. Pomysł uruchomienia lotów na Kaukaz jest dyskusyjny: niewielu Rumunów mieszka w Gruzji, niewielu Gruzinów w Rumunii. To samo dotyczy Armenii.
W czasach, gdy wschodzące w Europie linie lotnicze odnoszące największe sukcesy - szczególnie Wizz Air - zwiększają obłożenie miejsc, śledząc diasporę regionu, Tarom robi coś przeciwnego. Ponad milion Rumunów mieszka w Wielkiej Brytanii - Tarom obsługuje tylko dwie trasy do tego kraju. Średnie obłożenie miejsc linii lotniczych wynosi poniżej 75 procent (w porównaniu do 92 procent Wizz Air).
W rezultacie, pomimo pewnego niedawnego wzrostu przychodów, Tarom boryka się z poważnymi problemami. Linia lotnicza ma stracić blisko 39,8 milionów euro w 2019 roku, a według nowego rumuńskiego ministra transportu Luciana Bode'a, ma tylko 20 milionów euro.
- Wygląda to bardzo źle - powiedział w wywiadzie dla rumuńskiej stacji telewizyjnej 12 grudnia. Ministerstwo transportu jest właścicielem ponad 97% firmy.
Pomoże Unia?
Bode chce teraz poprosić Unię Europejską o pomoc na ratowanie przewoźnika w wysokości około 47 milionów euro, a także o możliwość przeznaczenia 23 milionów euro z rumuńskiej kasy. Pieniądze miałyby zostać przeznaczone na modernizację floty linii lotniczych.
Założony w 1954 r. Tarom stał się w ostatnich latach synonimem nieefektywności, nepotyzmu i korupcji. Raport na początku tego roku sugerował, że aż 800 z 2000 pracowników firmy było ze sobą powiązanych. Próby wprowadzenia zmian przez różnych dyrektorów generalnych zostały udaremnione przez zarząd linii lotniczej, pochłonięty spotkaniami politycznymi. Obecny dyrektor generalny, George Barbus, jest szóstym szefem Tarom w tym roku.
Zarząd firmy i pracownicy obawiali się prywatyzacji od dawna, nie chcąc stracić wygodnych pozycji. Rząd rumuński obiecał sprzedać linię lotniczą już w 2012 r. w ramach umowy ratunkowej z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Nie znaleziono nabywców, choć można podważyć zaangażowanie rządu w sprzedaż.
Uznanie przez Bode'a problemów Taroma i chęć inwestowania w linię lotniczą są zachęcające. Ale zmodernizowana flota i wycofanie tras przynoszących straty raczej jej nie uratuje. Tylko masowa restrukturyzacja - a następnie prywatyzacja - może to zrobić.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem
zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów
zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji
handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu
w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z
siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.