Hiszpańskie lotnisko widmo powitało swój pierwszy samolot. Na pokładzie tylko załoga

Hiszpańskie lotniska obsługują rocznie ponad 200 milionów pasażerów (w tym tranzyty i przyloty), ale jest kilka lotnisk rozrzuconych po całym kraju, które nie notują żadnego ruchu. Jednym z nich jest lotnisko Ciudad Real Central Airport, położone w liczącym 286 000 mieszkańców mieście w środkowej Hiszpanii, około 200 kilometrów od stolicy – Madrytu.

Pomimo „otwarcia” dla pasażerów w 2010 r. musiało minąć dziewięć lat, zanim port powitał swój pierwszy lot. Samolot wystartował niecałą godzinę wcześniej z lotniska Castellón-Costa Azahar na wschodnim wybrzeżu Hiszpanii, kolejnej niemal pustej konstrukcji znanej z tego, że jest jednym z hiszpańskich lotnisk „duchów” (obsługuje loty do sześciu miejsc docelowych, ale wszystkie są sezonowe).

Te dwa porty lotnicze, wraz z kilkoma innymi portami w małych miastach w Hiszpanii, ucieleśniają korupcję i chciwość przedkryzysowych polityków, którzy nalegali na projekty publiczne, które nigdy nie byłyby finansowo opłacalne. Wszystko po to, aby uzyskać większość głosów. Ciudad Real był przynajmniej finansowany prywatnie (teoretycznie). To był pierwszy tego typu projekt lotniskowy w Hiszpanii, którego budowa kosztowała oszałamiającą kwotę – 1 miliard euro, ale sprzedano go na aukcji pięć lat później za jedyne 10 000 euro.

Od tego czasu port kilkakrotnie zmienił właściciela. Obecni, zdając sobie sprawę, że oznaczenie go jako madryckiego lotniska południowego było trochę naciągane – dwieście kilometrów to jednak trochę daleko – chcą skoncentorwać większość swojej strategii biznesowej na konserwacji samolotów, szkoleniu pilotów i badaniach technicznych zamiast regularnych lotach komercyjnych.

Obecni właściciele otrzymali również licencję na prowadzenie lotów komercyjnych, ale chcą poczekać i sprawdzić, czy turyści zdecydują się przyjechać do pustej i mało atrakcyjnej turystycznie Castilla-La Mancha w środku Hiszpanii.