Gdzie inni upadają, tam EasyJet korzysta

Tani przewoźnik w bieżącym kwartale liczy na zyski ze sprzedaży droższych biletów i lepsze obłożenie samolotów ze względu na zniknięcie z rynku kilku konkurentów, w tym Air Berlin. Niemieckie linie lotnicze były drugim co do wielkości operatorem w kraju. W ubiegłym roku linia zanotował straty na poziomie 780 mln euro, natomiast łączny dług Air Berlin wyniósł 1,2 mld euro. Ostatecznie Air Berlin ogłosił upadek 15 października.

Brytyjski operator na tym przejęciu ugrał swoje, przejmując 25 samolotów A320. Większy kawałek tortu przypadł jednak Lufthansie, która podpisała kontrakt na 81 samolotów.

Widzimy jednak, że trzęsienie na europejskim niebie spowodowało, że EasyJet nabrał tempa. Akcje linii wzrosły aż o 7,5 proc., co stanowi największy zysk od 3 października 2014 r. – Pierwsza połowa roku wygląda wyjątkowo pozytywnie i jest to bezpośrednim skutkiem przemieszczeń na rynku – powiedziała Carolyn McCall, prezes linii w telewizji Bloomberg. Przewiduje, że przychody w ciągu sześciu miesięcy do marca 2018 roku powinny wzrosnąć o 1-2 proc w porównaniu z 0,4 proc. w 2017 roku. 

W styczniu easyJet chce zająć miejsce Air Berlin na berlińskich lotniskach Tegel i Schoenefeld i oferować już stamtąd pierwsze loty. – Będziemy wiodącą linią na krótkich dystansach obsługującą Schoenefeld i Tegel – powiedziała  McCall. Po niespodziewanym upadku Monarch Airlines zmniejszyła się przepustowość w w Luton i Gatwick.

Choć konkurencja na brytyjskim rynku jest coraz mniejsza, przewoźnik będzie musiał uporać się z innym obciążeniem, a mianowicie wyższymi cenami ropy. Szefowa linii zaznaczyła, że brytyjski przewoźnik niskokosztowy jest „bardzo dobrze zabezpieczony”. The Bloomberg przypomina przy tym, że zysk przed opodatkowaniem (do 30 września) spadł w przypadku EasyJeta o 17 procent do 408 milionów funtów. Było to związane ze spadkiem funta.