Prezes lotniska w Rzeszowie: Chcemy regularnych połączeń cargo (cz. II)

Emilia Derewienko, „Rynek-Lotniczy.pl”: Jakie największe wyzwania stoją przed portem lotniczym w Rzeszowie?

Michał Tabisz, prezes Portu Lotniczego Rzeszów-Jasionka: Musimy zwiększać przychody, starając się utrzymać koszty przynajmniej na tym samym poziomie, a w niektórych obszarach je redukować. Źródła dodatkowych przychodów upatrujemy zwłaszcza w obszarze usług pozalotniczych, m.in. z dzierżaw gruntów i obiektów należących do spółki, chcemy również zwiększyć przychody ze strefy wolnocłowej i usług komercyjnych świadczonych na terminalu. Opłaty za parkowanie samochodów to standard na całym świecie – nie widzę powodu, dla którego w Rzeszowie miałoby być inaczej, zwłaszcza, że zwyczajnie nie stać nas na dopłacanie do bezpłatnego parkingu. Staramy się rozwijać własne usługi marketingowe, w tym celu tworzymy nowe powierzchnie, poszukujemy partnerów, którzy chcą z nami współpracować na lotnisku. Od roku naprzeciw lotniska działa nowoczesne centrum wystawienniczo-kongresowe, które również generuje dodatkowy ruch biznesowy. Liczę, że ta współpraca przełoży się w przyszłości na większe przychody portu.

Co z połączeniami cargo do USA?

Przemysł wysokich technologii skupiony w Dolinie Lotniczej, ale także inne branże, np. spożywcza czy farmaceutyczna, działające na terenie województwa, mogłyby z powodzeniem eksportować swoje towary drogą lotniczą bezpośrednio z Jasionki, a nie z Warszawy, Frankfurtu, Amsterdamu czy innych portów cargo, jak to się dzieje obecnie. To jednak nie lotnisko rozdaje karty w tej grze, tylko spedytorzy i firmy logistyczne obsługujące zarówno nadawców jak i odbiorców, które mają już sprawdzone szlaki transportowe. Przekierowanie potoków towarów z istniejących tras na nowe, to wielkie wyzwanie. Rzeszowskie lotnisko dysponuje sporymi atutami: m.in. nową infrastrukturą i nowym sprzętem. Zintegrowanie tego w jednym miejscu, na niedużej przestrzeni, oznacza skrócenie czasu procedur i obsługę handlingową. Nie jest więc wykluczone, że w końcu frachtowce zza oceanu będą regularnie lądować w Rzeszowie, zwłaszcza, że mają do tego idealne warunki. Droga startowa w Jasionce jest jedną z najdłuższych w Polsce. Wielokrotnie lądowały u nas największe samoloty transportowe świata, czasem kilka razy dziennie, jednak chcielibyśmy połączeń regularnych, a nie operacji ad-hoc. To jest jednak długa droga i na chwilę obecną jesteśmy bliżej jej początku, niż końca.

Macie konkurencję zza granicy wschodniej?

Uwarunkowania prawne w Unii Europejskiej i poza nią to są dwa różne światy. Póki co inwestorzy, firmy transportowe z dużą obawą patrzą na Wschód. Brak stabilności politycznej, zwłaszcza w ostatnich latach, jest dużym obciążeniem i barierą, aby współpracować z Ukrainą. Rzeszów ma duży atut: jest zlokalizowany mniej niż godzinę drogi transportem kołowym z lotniska w Jasionce do granicy ukraińskiej. Jeśli na Ukrainie sytuacja trochę się ustabilizuje, my możemy na tym skorzystać.

Jak zniesienie wiz dla Ukraińców wpłynie na rozwój lotniska?

Trudno powiedzieć. Obecnie pasażer ukraiński stanowi kilka procent naszego ogólnego ruchu pasażerskiego. W zachodniej Ukrainie, zwłaszcza we Lwowie i okolicach staramy się prowadzić systematyczne działania marketingowe, które przypominają o naszej ofercie. Gdyby udało się uruchomić bezpośrednie połączenie transatlantyckie z Rzeszowa, na przykład do Nowego Jorku, sądzę, że cieszyłoby się sporym zainteresowaniem pasażerów z Ukrainy.

Czy CPK ma szanse powstać?

To nie jest nowa koncepcja, ale obecny rząd zdecydował się podjąć to ogromne wyzwanie. Mam nadzieję, że panu ministrowi Wildowi uda się zebrać zespół ludzi, którzy wypracują najlepszą koncepcję, uwzględniającą opinie wszystkich interesariuszy. Chciałbym, żeby Polska była ważnym hubem przesiadkowym dla tej części Europy, bo to jest ambitna wizja. Jednak tak ambitny projekt infrastrukturalny niesie ze sobą wiele zagrożeń. Nie trzeba daleko sięgać – wystarczy spojrzeć na Niemcy – kraj powszechnie uznawany za symbol rzetelności i punktualności, nie jest w stanie zamknąć przedsięwzięcia, jakim jest budowa lotniska w Berlinie. To może rodzić obawy, czy Polska będzie w stanie tak przygotować się do budowy CPK, by nie powtórzyć błędów Zachodniego sąsiada oraz czy niezbędne dla tej inwestycji finanse są rzeczywiście w naszym zasięgu. CPK to projekt na kilka kadencji, bo zakładane dziesięć lat budowy CPK to bardzo ambitna data. Życzę sukcesu ministrowi Wildowi i każdemu, który w przyszłości będzie odpowiadał z realizację tego przedsięwzięcia, żeby mu się udało, bo to będzie oznaczało, że Polska jest bardzo dynamicznie rozwijającym się krajem i faktycznie stanie się liderem tej części Europy.

Czy CPK może stanowić zagrożenie dla lotnisk regionalnych?

Lotniska regionalne pełnią bardzo ważną rolę, nie tylko ułatwiając dostęp do poszczególnych obszarów kraju, ale będąc swego rodzaju katalizatorem ich rozwoju gospodarczego. Ważne, aby opracowując koncepcję CPK o tym nie zapominać. Z perspektywy Rzeszowa, oddalonego od centrum Polski o ponad 300 km, powstanie CPK zapewne niewiele zmieni i nie wpłynie istotnie na funkcjonowanie naszego portu. Na pewno lotniska takie jak Łódź, Radom, czy nawet Bydgoszcz mogą obawiać się o swoją przyszłość i uważam, że projekt CPK powinien to uwzględniać.