– Rozumiem, że PPL spogląda na różne opcje i uważam, że to jest rozsądne działanie. Uważam, że wypowiedź dyrektora Szpikowskiego jest po prostu przejawem strategicznego myślenia i planowania długoterminowego na przyszłość – mówi Rafał Milczarski, prezes PLL LOT, w rozmowie z portalem Rynek Lotniczy.
W zeszłym tygodniu burzę medialną wywołał komentarz dyrektora Przedsiębiorstwa Państwowe Porty Lotnicze, Mariusza Szpikowskiego, o konieczności
budowy kolejnego lotniska pod Warszawą. Szpikowski przyznał, że PPL – jako jeden ze współudziałowców – najchętniej odsprzedałyby swoje udziały w spółce zarządzającej Modlinem, gdyż nie widzi szans na porozumienie, a rozwiązaniem tej sytuacji byłaby budowa kolejnego lotniska pod Warszawą.
Zgodnie z wizją dyrektora PPL-u, w 2021 roku tanie linie lotnicze i czartery miałyby przenieść się ze stołecznego Okęcia na drugie lotnisko, którego powstanie będzie kosztowało od około 500 do 900 mln zł. Ten pomysł nie wszystkim jednak przypadł do gustu. (Czytaj:
Nowy (nie)dobry pomysł – kolejne lotnisko koło Warszawy;
Mazowsze: Słowa Szpikowskiego sprzeczne z dot. działaniami PPL)
Problem zaczyna się od ChopinaTymczasem zrozumienie dla słów dyrektora PPL-u wyraził prezes Polskich Linii Lotniczych LOT, Rafał Milczarski. W rozmowie z Rynkiem Lotniczym tłumaczy, że problem zaczyna się od Lotniska Chopina i zmonopolizowanego przez tanie linie lotnicze Ryanair, portu w Modlinie. – Nie ulega wątpliwości, że Lotnisko Chopina to przede wszystkim lotnisko hubowe dla PLL LOT. Korzystają z niego również inni przewoźnicy, w większości nie użytkujący w pełni charakteru lotniska, np. rękawów i pozostałych udogodnień, z których my korzystamy, starając się zapewniać pasażerowi najwyższą jakość obsługi – mówi Milczarski w rozmowie z Rynkiem Lotniczym.
Dodaje, że pozostali przewoźnicy mogliby korzystać z innego niż Lotnisko Chopina portu lotniczego, np. z Modlina, jednak jest to niemożliwe. – Port Lotniczy Modlin został zdominowany przez jednego przewoźnika lotniczego, czyli firmę Ryanair. Taka sytuacja jest możliwa tylko dzięki fatalnej, źle skonstruowanej i, moim zdaniem, bezmyślnej umowie, która zapewnia zniżki wolumenowe Ryanairowi od pierwszego pasażera po przekroczeniu konkretnych progów – stwierdza prezes PLL LOT.
W tej sytuacji Rafał Milczarski nie spodziewa się, aby jakikolwiek przewoźnik chciał przenieść swoje usługi do Modlina. – Trudno się spodziewać, żeby ktokolwiek przy zdrowych zmysłach na to lotnisko przeszedł, bo zderzy się z konkurencją w postaci Ryanaira, który aktualnie płaci, według mojej wiedzy, 6 zł od pasażera, potencjalnie będzie płacił 5 zł od pasażera, a każdy nowy przewoźnik, który wejdzie na to lotnisko, będzie płacił 40 zł – komentuje Milczarski.
„Rozumiem wypowiedź dyrektora Szpikowskiego”
Prezes LOT-u nazywa sytuację na Lotnisku Chopina i w Modlinie „węzłem gordyjskim”. Zwraca uwagę, że przepustowość stołecznego portu lotniczego wkrótce się wyczerpie, a PPL musi zaproponować przewoźnikom inny port oraz zwiększać swoje przychody na Okęciu. – To z dalszego rozwoju na Lotnisku Chopina dla PPL-u płynie najwięcej korzyści. To pasażerowie przesiadający się, wydają tutaj pieniądze, konsumują, spędzają czas, a pasażerowie point-to-point – z całym szacunkiem – nie są tak wartościowi pod względem komercyjnym, jak pasażerowie przesiadkowi – komentuje Milczarski dla Rynku Lotniczego.
– To bardzo ważny problem, który wymaga rozwiązania. Absolutnie rozumiem wypowiedź dyrektora Szpikowskiego i uważam, że jest ona po prostu przejawem strategicznego myślenia i planowania długoterminowego na przyszłość – podsumowuje prezes PLL LOT.