Choć samoloty amerykańskiego producenta trafiły do Polski w czerwcu zeszłego roku, potrzeba było kilkunastu miesięcy do przeszkolenia trzech załóg mogących nimi latać. Główni piloci mają wylatane minimum 250 godzin, drudzy o sto mniej. Jak udało się ustalić rozgłośni RMF FM, najprawdopodobniej pierwszy odrzutowiec dyspozycyjny w biało-czerwonych barwach wystartuje za dwa tygodnie.
Amerykańska oferta wygrała z francuską w przetargu na małe samoloty dla najważniejszych przedstawicieli władz. Producenci znad Loary odpadli już w przedbiegach, bo nie byli w stanie spełnić wymogu dostarczenia maszyn do listopada 2017 roku. Tym samym Polska dołączyła do grona państwa takich jak Izrael, Kuwejt, Maroko, Turcja czy Arabia Saudyjska, gdzie VIP-ów również obsługują państwowe Gulfstreamy G550.
Samolot, prócz dwóch pilotów, może zabrać do szesnastu pasażerów. Jego zasięg pozwoli za dwa tygodnie dolecieć prezydentowi Andrzejowi Dudzie do Australii i Nowej Zelandii, dokąd uda się z oficjalną wizytą państwową.
Gulfstream G550 jest w stanie przelecieć do 12 500 km przy średniej prędkości 0,8 Macha. Zespół odpowiedzialny za projekt tego samolotu otrzymał w 2004 roku nagrodę Colliera, przyznawaną w Stanach za największe osiągnięcia w dziedzinie aeronautyki i astronautyki.
Obecnie z ponad pół tysiąca G550 korzystają nie tylko państwa do przewozu swoich władz, ale i Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych, amerykańskie agencje rządowe, czy szwedzkie lotnictwo wojskowe.
Do
„Księcia Józefa Poniatowskiego” i
„Generała Kazimierza Puławskiego”, bo tak ochrzczono nowe odrzutowce z polską flagą, dołączą Boeingi 737, które uzupełnią naszą flotę powietrzną do obsługi najważniejszych osób w państwie. Trwają szkolenia załóg.