Decyzja Donalda Trumpa o wycofaniu się Stanów z porozumienia z 2015 r o programie jądrowym Iranu i o przywróceniu sankcji wobec tego kraju poskutkowała cofnięciem producentom licencji na eksport samolotów Boeinga i Airbusa. Iran zamówił w Airbusie 100 samolotów za 20,8 mld dolarów i u Boeinga 80 za 17 mld dolarów.
Boeing zrezygnował już z planów dostarczenia Boeing 777 linii Iran Air, nałożone sankcje nie zaszkodzą natomiast produkcji 737, bo żadna z maszyn nie została wpisana do portfela zamówień.
Bardziej poszkodowanym na tych ograniczeniach może być tutaj Airbus, który próbuje ratować program najnowszego A330neo. Po tym, jak Hawaiian Airlines odrzuciło zamówienie na sześć samolotów Airbus A330-800neo na rzecz 787, ten konkretny wariant długodystansowego A330neo długo zostawał bez klientów. Jak sugerował portal The Bloomberg, przyczyną tak małego popytu na samoloty miały być wady fabryczne silnika Trent 7000, które napędzają A330neo.
Dlatego właśnie w Iran Air i w zamówieniu na 28 odrzutowców Airbus upatrywał spore szanse. Teraz transakcja stoi pod dużym znakiem zapytania. Iran zażądał od Airbusa wyjaśnienia, czy będzie sprzedawać mu samoloty po wycofaniu się Stanów Zjednoczonych z umowy o jego programie jądrowym i przywróceniu sankcji. Chciałby je kupić przed wejściem w życie sankcji. Producent ma dać odpowiedź w ciągu kilku najbliższych dni.
To nie jedyny przypadek w ostatnim czasie, gdy polityka podcina skrzydła biznesowi lotniczemu. Akcje Boeinga spadły na nowojorskiej giełdzie o 7 proc. po tym, jak na chińskiej liście towarów z USA objętych 25-proc. cłem znalazły się wąskokadłubowe samoloty producenta. Nie wiadomo póki co, w jakim stopniu wpłynie to na zamówienia na MAX-y, które cieszyły się do tej pory dużym popytem wśród azjatyckich linii. Więcej na ten temat piszemy
tutaj.