1 bilion dolarów – tyle w ciągu dziesięciu lat obejmowania urzędu prezydenta USA (dwie kadencje), z pieniędzy rządowych i prywatnych, chce wydać na infrastrukturę Donald Trump. Jego przeciwniczka, Hillary Clinton, planowała mniejsze wydatki na ten cel. Amerykanie zdecydowali, że ich nowym prezydentem zostanie kandydat republikanów. Co to oznacza dla amerykańskich dróg, kolei czy lotnisk?
W Polsce trwa szukanie odpowiednich funduszy na zrealizowanie Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2014-2023, a wraz z tym trwa spór o to ile będą kosztować inwestycje w nim zawarte. Kwota waha się od 107 mld zł do 196 mld zł. Te pieniądze wydają się jednak malutkie jeśli spojrzymy na plany wyborcze 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych - Donalda Trumpa.
Wyścig do Białego DomuZarówno Hillary Clinton jak i Donald Trump zadeklarowali chęć przeprowadzenia ogromnych planów inwestycyjnych. J
est to ważny punkt programu ponieważ kraj obecnie znajduje się w sytuacji kiedy, lekko przestarzała, sieć dróg w USA potrzebuje naprawy, a rozwijające się państwo potrzebuje nowych lotnisk czy linii kolejowych. Jednak w pewnych momentach wydaje się, że podawane sumy były tylko po to aby przebić propozycję rywala.
Kwota, która jest potrzebna na modernizację amerykańskiej infrastruktury do 2020 roku szacuje się na 3,6 biliona dolarów – twierdzi American Society of Civil Engineers.
Trump z rozmachemTrump nie podał sprecyzowanej kwoty, którą zamierza przeznaczyć na infrastrukturę. W sowim programie zadeklarował jednak plan odbudowy, który ma opiewać na ok 1 bilion dolarów i zostać przeprowadzony w 10 lat. W podanej kwocie zawierają się inwestycje finansowane z środków rządowych oraz, w dużej mierze, z środków prywatnych.
Wspomniany plan został opracowany, wraz z doradcami ekonomicznymi, którymi byli, Peter Navarro oraz Wilbur Ross, i ma w dużej mierze opierać się na ulgach dla inwestorów prywatnych. Skutkiem tego ma być modernizacja dróg czy mostów bez podnoszenia podatków.
Poza tym ogromnym przedsięwzięciem jednym z planów Donalda Trumpa, po wygraniu wyborów, jest wybudowanie wielkiego muru na granicy USA – Meksyk. To kolejna wielomilionowa inwestycja, która miałaby uchronić Stany Zjednoczone przed napływem imigrantów i zabezpieczyć jej własny interes. Pozostaje pytanie, na które projekty zgodzi się kongres?
Clinton konwencjonalnieHillary Clinton, w swojej kampanii, zadeklarowała, że jej plan rozbudowy amerykańskiej infrastruktury opiewa na 275 mld dolarów. Te pieniądze miałyby pochodzić z środków rządowych i zostać wydane na inwestycje w ciągu pięciu lat.
Kandydatka demokratów dodaje, że do inwestycji rządowych dojdą jeszcze te prywatne, które miałyby opiewać na 225 mld dolarów.
Skąd wziąć pieniądze?
Główną różnicą w obu koncepcjach jest pozyskiwanie środków. Kandydat republikanów chce w dużej mierze zaangażować w inwestycje infrastrukturalne sektor prywatny. Inwestorzy mają zostać przyciągnięci ulgami podatkowymi. W takiej formule mogłyby być realizowane płatne drogi czy lotniska. Za to Clinton, nie planowała za bardzo polegać na prywatnych przedsiębiorcach przez co do sfinansowania jej założeń konieczne byłoby sięgnięcie po pieniądze do kieszeni obywateli.
SpórOczywiście oba sposoby maja swoich zwolenników i przeciwników. Niektórym nie podoba się finansowanie inwestycji z środków prywatnych. To przede wszystkim z uwagi na późniejsze czerpanie zysków, przez inwestorów, z wybudowanych dróg, lotnisk czy środków masowego transportu. Oznaczałoby to w pewnym stopniu prywatyzację amerykańskiej infrastruktury. Zwolennicy tego systemu zaznaczają, że bez pomocy sektora prywatnego, część, szczególnie tych bardziej ryzykownych, projektów nie ma szans na realizację. Dodatkowo, według nich, to eliminuje ingerencję polityczną w przetargi. Pozostaje wtedy jednak interes prywatny.